Gucio zniknął na 32 dni, w tym czasie jadł tylko śnieg. Diego znalazł go w ostatniej chwili

Detektyw Diego i uratowany z opresji Gucio
Diego uratował innego psa
Źródło: TVN24

Dwuletni Diego w trakcie spaceru doprowadził swojego właściciela do nieczynnego szamba. W środku konał Gucio – golden retriever, uwięziony tam najprawdopodobniej przez 32 dni. Został uratowany dosłownie w ostatnim momencie.

Gucio zaginął 4 lutego w Karpaczu. Właściciel szukał go przez wiele dni, ale pies jakby zapadł się pod ziemię. Po ponad miesiącu okazało się, że dosłownie tak właśnie było.

W poniedziałek pan Jerzy wyprowadzał Diego na spacer. W pewnym momencie jego jack russel terrier coś wyczuł, zaczął szczekać i prowadzić swojego opiekuna do starego, nieczynnego szamba. Właściciel Diego nie mógł uwierzyć własnym oczom – w dole, na głębokości około trzech metrów, skomlał wycieńczony, ledwo żywy pies.

- Odsłoniliśmy kawałek i zobaczyliśmy ślepia. Takie żałosne, że aż mi serce ścisnęło – mówi Jerzy Kopa, opiekun Diego.

OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>

Przeżył dzięki opadom

Gucio wpadł do środka, bo załamała się pod nim zżarta przez rdzę blacha. Pan Jerzy, nie zastanawiając się długo, poszedł po drabinę i razem z sąsiadami wyciągnął psa.

Wkrótce okazało się, że znajda to poszukiwany przez przeszło miesiąc Gucio. Trudno w to uwierzyć, ale mimo mrozów i braku pożywienia (pies schudł z 36 do 22 kilogramów) dzielny golden przeżył. Najprawdopodobniej dzięki opadom śniegu i deszczu.

- Pies był tak wyczerpany, że nie miał siły zareagować na mój widok. Jedyne co robił to kładł się i jadł śnieg – przyznaje Paweł Kałuziak, właściciel uratowanego Gucia.

Detektyw Diego i uratowany z opresji Gucio
Detektyw Diego i uratowany z opresji Gucio
Źródło: Wyszedł Z Domu - Relacje z Przestrzenią

"Dosłownie szkielet"

Pan Paweł zaniósł wykończonego pupila do weterynarza na rękach. W gabinecie usłyszał, że kolejny dzień, spędzony w tamtym dole, mógł być jego ostatnim.

- Piesek trafił do nas w stanie potwornego wycieńczenia i wyniszczenia organizmu. Dosłownie szkielet, tak bardzo był wychudzony – mówi Dominika Sokołowska-Schmolke, weterynarz z lecznicy w Kowarach.

Właściciel Gucia przyznaje, że do końca nie tracił nadziei. Po nocach mu się śniły jego poszukiwania. Teraz powoli odzyskuje siły. - To jest nie tylko zwierzę, to członek mojej rodziny. Tęskniłem za tym psem – wzrusza się właściciel.

Czytaj także: