52-letni mieszkaniec Dolnego Śląska został oszukany metodą "na spadek". Mężczyzna najpierw - przy użyciu translatora - korespondował z osobą podającą się za kobietę z Francji. Później przelał jej pieniądze, a w końcu dowiedział się o jej śmierci. Rzekomy prawnik zmarłej poinformował go o "sporej sumie gotówki", jaką miał otrzymać w spadku. By go otrzymać mężczyzna miał najpierw zapłacić. Stracił ponad 10 tysięcy złotych.
3 kwietnia ofiarą oszustów metodą "na spadek" padł 52-letni mieszkaniec powiatu jaworskiego - informuje policja. Historia miała swój początek trzy lata temu. - To wtedy pokrzywdzony poznał na Facebooku obywatelkę Francji, z którą komunikował się za pomocą translatora poprzez aplikację, pocztę elektroniczną i wideoczaty. Kobieta wzbudziła u 52-latka tak duże zaufanie, że mężczyzna pożyczył jej pieniądze, kilkukrotnie wpłacając na jej francuskie konto swoje oszczędności - relacjonuje asp. szt. Ewa Kluczyńska z policji w Jaworze.
Znajoma przestała się odzywać, odezwała się córka, a później prawnik
Znajomość trwała. W ubiegłym roku - jak podaje policjantka - kobieta poinformowała 52-latka, że wykryto u niej nowotwór i nie jest w stanie dłużej pisać do niego. - W jej imieniu z Polakiem komunikować miał się jej prawnik, który miał z nim omówić sprawy dotyczące zwrotu pożyczonych pieniędzy. Po jakimś czasie najpierw do mężczyzny odezwała się córka kobiety, która poprosiła o pomoc finansową w leczeniu matki, a następnie prawnik, który poinformował 52-latka o śmierci swojej klientki - opisuje Kluczyńska.
W spadku miał dostać "sporą sumę gotówki", najpierw sam musiał zapłacić
Z słów prawnika wynikać miało, że kobieta przed śmiercią przepisała Polakowi "sporą sumę gotówki". Jednak, żeby ją odebrać 52-latek musiał najpierw wpłacić pieniądze związane z "opłatą za spadek".
- W lutym tego roku mężczyzna otrzymał wiadomość mailową z francuskiego Interpolu. Wynikało z niej, że były mąż zmarłej kobiety chce przejąć jej oszczędności. Z tego powodu 52-latek miał jak najszybciej dokonać opłat związanych z otrzymaniem spadku, w przeciwnym razie groziło mu, że nie otrzyma przepisanych mu pieniędzy - przekazuje policjantka. 52-latek postanowił działać. Jak wynika z ustaleń mundurowych, cztery razy wpłacił na podane konto łącznie ponad 10 tysięcy złotych. - Zorientował się, że padł ofiarą oszustów dopiero, gdy zażądano od niego kolejnych wpłat za to, że rzekomo udostępnił wrażliwe zdjęcia zmarłej kobiety w internecie. Sprawą miała zajmować się francuska prokuratura - podaje Kluczyńska.
Policjantka podkreśla, że w tym przypadku oszuści mieli na celu jak najdłuższe zwodzenie ofiary i wyłudzenie jak największej sumy pieniędzy. - Jest więcej niż pewne, że zamiast zyskać fortunę, ofiara sukcesywnie będzie traciła coraz większe sumy, dopóki nie zorientuje się, iż została oszukana - zaznacza Kluczyńska. I dodaje: - O wszystkich wątpliwych sytuacjach i próbach wyłudzenia pieniędzy należy natychmiast informować policję dzwoniąc do najbliżej jednostki lub pod numer alarmowy 112.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Coraz więcej prób oszustw "na spadek" >>>
- Jeżeli zostaliśmy wybrani na pomocnika w odzyskaniu pieniędzy przez uchodźcę politycznego i za to mamy otrzymać np. 12 milionów dolarów, możemy być pewni, że jest to oszustwo; - Jeżeli zostaliśmy zwycięzcami zagranicznej loterii, w której nie braliśmy udziału, a nawet nie słyszeliśmy o niej, to śmiało możemy potraktować tą informację jako spam i od razu przekierować ją do kosza; - Jeżeli niespodziewanie otrzymamy wiadomość o milionach dolarów w spadku po krewnym, o którym nie mieliśmy pojęcia, to też więcej niż pewne, że nasza stopa życiowa się nie podniesie, a może być wręcz odwrotnie; - Jeżeli za przekazanie nam ogromnej kwoty pieniędzy, ktoś żąda od nas opłat manipulacyjnych (opłacania prawników i certyfikatów), możemy najwyżej odpisać, że opłaty te mogą zostać potrącone z fortuny, którą mamy otrzymać. Wtedy uświadomimy sobie, że to zwykły szwindel; - Pamiętajmy, że certyfikaty wystawiane przez różne instytucje, to dokumenty, które tak jak dokumenty identyfikacyjne, papiery wartościowe i banknoty, mają odpowiednie zabezpieczenia, takie jak choćby hologramy, recto-verso, czy mikrodruk, które po wykonaniu skanowania (digitalizacji obrazu), tracą swoje właściwości, a tym samym przesłany nam skan certyfikatu nie ma żadnej wartości i wagi prawnej.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock