Najpierw odebrali psy, żyjące ich zdaniem w skandalicznych warunkach, a teraz usłyszeli zarzuty kradzieży. Podejrzani inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami z Wrocławia mówią: to śmieszne, psy mieszkały w beczkach, pomagała nam policja. A właściciel hodowli i 12 odebranych czworonogów? Domaga się od nich 32 tys. złotych, ale psów nie chce.
W maju 2014 roku inspektorzy TOZ Wrocław interweniowali w Jabłowie na Dolnym Śląsku. Odebrali 23 psy, które - ich zdaniem - utrzymywane były w niedopuszczalnych warunkach.
- Pojechaliśmy sprawdzić warunki bytowe zwierząt w hodowli Zdzisława B. Już wcześniej pojawiały się sygnały o tym, że są one tragiczne, a zwierzęta kupione stamtąd chorowały - relacjonuje Joanna Kleszcz, inspektor TOZ Wrocław.
A Paweł Tokarczyk, który także był obecny podczas interwencji w Jabłowie, dodaje: psy były przerażone, były półdzikie i zaniedbane. Co więcej, mieszkały w beczkach i "w marnych imitacjach bud".
"Nigdy wcześniej coś takiego nam się nie przydarzyło"
Inspektorzy przyznają, że nie wszystkie zwierzęta należące do B. przebywały w złych warunkach. Te "bardziej rasowe", a co za tym idzie cenniejsze, miały mieć więcej szczęścia i mieszkać w domu. Te mniej wartościowe znajdowały się na dworze.
Interwencja odbyła się w asyście policji.
- Dlatego ten zarzut nas śmieszy. Policja nam asystowała, wręcz pomagała. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, jak funkcjonariusze umożliwili nam kradzież - mówi Tokarczyk.
Zdaniem działaczy TOZ sytuacja jest zdumiewająca i pokazuje, że polskie prawo broni przestępców. - Pierwszy raz przydarzyła nam się taka sytuacja. Owszem, mieliśmy do czynienia z zarzutami słownymi, bo ludzie nie są zadowoleni z tego, że muszą odpowiadać za złe traktowanie swoich zwierząt. Jednak nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by sprawa była aż tak daleko posunięta. Żeby postawiono nam zarzuty - denerwuje się inspektorka.
Nie chce psów, chce pieniędzy
Okazuje się, że właściciel nie chce odzyskać odebranych mu czworonogów. Chce natomiast odzyskać "ich równowartość" - zabrane psy wycenił na 32 tys. złotych.
Za odzyskane zwierzęta mógłby nie wziąć już ani złotówki, bo - jak tłumaczą przedstawiciele organizacji - mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, że zwierzęta pod względem hodowlanym są już bezwartościowe, bo wszystkie przeszły zabiegi sterylizacji.
W postanowieniu policji o przedstawieniu zarzutów czytamy, że sprawa dotyczy "zaboru w celu przywłaszczenia 12 psów rasowych, w tym 4 sztuk rasy mops, 4 sztuk rasy chihuahua i 4 sztuk rasy ratlerek". Inspektorzy TOZ podejrzani są też o dokonanie zaboru dwóch pojemników na psy. Ich wartość oszacowano na tysiąc złotych. Zarzuty przedstawiono 7 inspektorom TOZ, którzy działali w Jabłowie.
Nie pomogła policyjna asysta, są zarzuty za kradzież
Jak doszło do tego, że mimo policyjnej asysty TOZ podejrzewa się inspektorów o kradzież? - Mamy obowiązek przyjąć zawiadomienie od każdej osoby. Nie ma znaczenia, że asystowaliśmy przy interwencji. Policjanci prowadzący sprawę musieli zebrać takie dowody, które wskazywały na to, że zaistniało przestępstwo - wyjaśnia st. asp. Joanna Żygłowicz z wałbrzyskiej policji.
Wiadomo, że wcześniej sprawę badała prokuratura.
- Przedmiotem postępowania była kradzież 12 psów. To postępowanie zostało jednak umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego. Decyzja została zaskarżona przez Zdzisława B. - mówi Marcin Witkowski, szef Prokuratury Rejonowej w Wałbrzychu. I dodaje, że sąd uwzględnił zażalenie mężczyzny i nakazał prowadzenie postępowania przez śledczych.
- Sąd zlecił wykonanie pewnych czynności, bo miał wątpliwości, co do tej sprawy. W toku ponownego postępowania pokrzywdzony przedstawił nieznane wcześniej dowody, a prokurator po zapoznaniu się z nimi zlecił policji wydanie postanowienia o przedstawieniu zarzutów - wyjaśnia Witkowski.
Za kradzież inspektorom TOZ grozi do 5 lat więzienia. Jednak prokurator zastrzega, że postawienie zarzutów nie musi skończyć się aktem oskarżenia.
Chcą opinii kynologa
Innego zdania jest pełnomocnik organizacji, który twierdzi, że akt oskarżenia zostanie prawdopodobnie sformułowany.
- Zaznajomiliśmy się z materiałami postępowania przygotowawczego. Uważamy, że jest ono obarczone licznymi brakami dowodowymi i dlatego wnieśliśmy o uzupełnienie dochodzenia - informuje Krzysztof Irski, pełnomocnik TOZ. Chodzi m.in. o przeprowadzenie konfrontacji świadków z podejrzanymi oraz sporządzenie opinii przez biegłego kynologa.
- Opinii w zakresie rasowości psów, które rzekomo zostały ukradzione oraz ich wartości, która w naszej ocenie jest rażąco zawyżona - precyzuje Irski.
Interwencję przeprowadzono w Jabłowie:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TOZ Wrocław