We wrocławskiej przychodni przy Wiśniowej na wizytę u endokrynologa trzeba czekać ponad 7 lat. - Zapisywanie na tak odległe terminy w ogóle nie ma sensu. To absurd - uważa Renata Tuchendler, lekarka.
- Choroby endokrynologiczne to choroby, które przebiegają często w sposób bardzo dynamiczny, często z zagrożeniem życia - tłumaczy Tuchendler. Jej zdaniem umówienie pacjenta na wizytę za siedem czy osiem lat w ogóle nie ma sensu. - To jest termin zupełnie absurdalny, nikomu i niczemu nie służy - mówi.
Ponad 7 lat w kolejce
Zdaniem lekarki, rozwiązaniem są gabinety prywatne. Tu jednak za wizytę trzeba płacić. - Chory nigdy nie jest bez wyjścia, ale nie bardzo może polegać na państwowej służbie. Każdy rozsądny człowiek, bez względu na stan zasobów finansowych, wysupła parę groszy dla ratowania swojego życia - mówi.
"Zupełna porażka"
Lekarka podkreśla, że problem gigantycznych kolejek nie dotyczy tylko endokrynologii.
- To zupełna porażka organizacji służby zdrowia. To jest hipokryzja czynników decyzyjnych. Wszyscy wiedzą, że służba zdrowia jest w zapaści, wszyscy wiedzą, z jakiego powodu jest w zapaści, a udają, że jest bardzo fajnie - komentuje.
NFZ dorzuci 1,5 mln zł
Joanna Mierzwińska, rzeczniczka NFZ przyznaje, że cały czas brakuje pieniędzy.
- W tym roku wydaliśmy 5 mln zł na dolnośląskie poradnie endokrynologiczne. Na 2013 zaplanowaliśmy o 1,5 mln więcej pieniędzy. Mam nadzieję, że to poprawi sytuację - mówi rzeczniczka. - Mimo to, taka sytuacja, jak w przychodni na Wiśniowej, w ogóle nie powinna mieć miejsca - dodaje. CZYTAJ WIĘCEJ
Autor: bieru/par / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24