"Czułem się panem życia i śmierci" - opowiadał śledczym 34-latek, który odpowiada za zabójstwo dwóch osób. Chwalił się, że odczuwał euforię. Później swoje zeznania odwołał. Jednak sąd nie dał wiary kolejnej wersji zdarzeń przedstawianej przez Macieja M. i skazał go na dożywocie. O wyjście zza krat mężczyzna będzie mógł ubiegać się po 35 latach odsiadki. Wyrok nie jest prawomocny.
- Maciej M. z Chocianowa w 2014 roku zabił swojego znajomego zadając mu co najmniej 20 uderzeń młotkiem w głowę. Za tę zbrodnię usłyszał wyrok dożywocia. Za zabójstwo innego kolegi, którego dokonał dwa lata wcześniej sąd skazał go na 15 lat więzienia. Kara łączna za oba te czyny to wyrok dożywotniego pozbawienia wolności - informuje Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Zabił, bo kolega rozlał trunek
W marcu 2014 roku Maciej M. spotkał się ze znajomym 57-latkiem. Pili razem denaturat. Z ustaleń śledczych wynikało, że w pewnym momencie 57-latek, może przez nieuwagę, a może przez krążący w żyłach alkohol, rozlał niewielką ilość trunku na podłogę. Nie spodobało się to M., który postanowił ukarać kolegę.
- Wzburzony wstał i kopnął go w okolice mostka. Mężczyzna upadł. Gdy zaczął się podnosić M. sięgnął po leżący na meblach młotek i zadał ofierze co najmniej 20 uderzeń w głowę - relacjonuje prokurator. I dodaje, że później 34-latek jak gdyby nigdy nic, wytarł młotek i poszedł do domu. Tam spalił ubranie w którym dokonał zbrodni. Jego ofiara zmarła na miejscu. Zwłoki zostały odnalezione dopiero kilkadziesiąt godzin później.
Zabił, wypił piwo i pojechał do domu
- Bardzo szybko ustalono z kim pił pokrzywdzony i kto jako ostatni miał z nim kontakt. Maciej M. przyznał się do zabójstwa. Usłyszał wtedy zarzut i opowiedział o innej zbrodni, której dokonał niemal dwa lata wcześniej - mówi Łukasiewicz.
Jak przyznał śledczym w lipcu 2012 roku pojechał w odwiedziny do znajomego. Po drodze kupił alkohol, ale znajomego nie zastał w domu. Wybił więc szybę w oknie i wszedł do środka. Sam wypił pół litra wódki. Po godzinie wrócił właściciel domu. Miał pretensje, że M. wszedł bez pytania. To zdenerwowało M., który najpierw przewrócił swoją ofiarę, a później ścisnął ją za szyję. - To doprowadziło do uduszenia przez zadławienie. Po wszystkim oskarżony pojechał rowerem do sklepu po piwo, wypił je w domu denata, zamknął drzwi i wrócił do Chocianowa - opowiada prokurator.
"Chciałem zobaczyć, jak to jest kogoś zabić"
Maciej M. podczas przesłuchania powiedział: chciałem zobaczyć, jak to jest kogoś zabić. - Mówił, że podczas popełniania obu zbrodni czuł euforię. Czuł się "panem życia i śmierci" - przytacza Łukasiewicz. Później odwołał swoje zeznania. Jednak podawane przez niego alibi nie zostało potwierdzone. Biegli stwierdzili, że M. jest poczytalny i zdrowy psychicznie. Z ich opinii wynikało tez, że ma osobowość antyspołeczną i cechuje go "łatwość łamania zasad moralnych".
Sąd Okręgowy w Legnicy zdecydował, że 34-latek resztę swojego życia ma spędzić w więzieniu. O przedterminowe wyjście na wolność będzie mógł się ubiegać dopiero po 35 latach odbywania kary. Wyrok nie jest prawomocny.
W 2001 roku z podobnych pobudek działał Krzysztof Gawlik, przez media okrzyknięty "Skorpionem". Seryjny zabójca mówił, że zabijał "bo lubił patrzeć, jak ludzie cierpią i umierają". W sądzie reagował śmiechem. Był poczytalny.
Wyrok zapadł przed sądem w Legnicy:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24