Jak poinformowało zoo we Wrocławiu, w sobotę na wybieg dla pingwinów dostał się jenot, który zaatakował zwierzęta. Życie straciło pięć ptaków, w tym Janush - pingwinica, która niecodziennym stylem życia zdobyła serca pracowników i zwiedzających.
W grudniu minęłyby trzy lata, od kiedy Janush przyszła na świat. Z miejsca stała się obiektem zainteresowania, ponieważ jej matka nie chciała wysiadywać jaj. Opiekunowie wykluwali ją ręcznie, łącznie z przebiciem skorupki, ponieważ ptak samodzielnie nie dawał sobie rady.
Swoje męskie imię otrzymała w ciemno. Płeć pingwina można określić dopiero jakieś trzy miesiące po narodzeniu. Pracownicy zoo pomyśleli, że skoro ich podopieczny pojawia się w prasie czy telewizji, to powinien się jakoś nazywać. Dopiero później okazało się, że Janush jest dziewczynką.
Od początku zachowywała się inaczej niż reszta. Stroniła od innych przedstawicieli swojego gatunku, ludzi brała za swoich, lubiła odwiedziny ekip telewizyjnych i fotografów. Tym Janush zaskarbiła sobie sympatię wszystkich - bezpośrednich opiekunów, całego personelu zoo, zwiedzających, ale też czytelników i widzów, którzy widzieli ją wyłącznie w mediach.
"Opiekunowie zdruzgotani"
Jeszcze pod koniec października pisaliśmy o przemianie "Janushki". Ku zaskoczeniu, w końcu zasymilowała się z resztą pingwinów, znalazła partnera, z którym założyła gniazdo i nawet zniosła dwa jaja, które wysiadywała razem z Kuczo. Pingwinia rodzina we wrocławskim zoo miała się wkrótce powiększyć...
Niestety, we wtorek na swoim profilu facebookowym ogród poinformował, że w sobotę na wybieg pingwinów przylądkowych dostał się jenot, który zaatakował ptaki i ich gniazda. Życie straciła piątka: Janush, Shunaj, Joey, Mamma, Astrid. Również gniazda, a więc i jaja zostały zaatakowane.
"W chwili obecnej wszystkie pingwiny, dla ich bezpieczeństwa, są zamknięte na zapleczu. Sprawdzamy zabezpieczenia i zakładamy dodatkowe - "antyjenotowe". Te zakładane 5 lat temu były skuteczne, bo w ciągu 4 lat z 55 pingwinów doczekaliśmy się 55 piskląt. Jednak nikt nie spodziewał się jenota, na którego tragiczną w skutkach wizytę wskazują nagrania z monitoringu" - napisało zoo.
- Opiekunowie są zdruzgotani, dajmy im czas, żeby mogli się pozbierać - powiedziała nam rzeczniczka ogrodu.
Na profilu zoo dziesiątki osób wyrażają żal i ślą słowa otuchy dla pracowników.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Zoo Wrocław