Lód załamał się pod dzieckiem w West Long Branch w stanie New Jersey (USA). Z uwagi na niesprzyjające warunki wezwany na miejsce funkcjonariusz policji musiał sam wskoczyć do jeziora i przebijać się przez lód, by dotrzeć do tonącego. Jak później opowiadał, w takich sytuacjach liczy się każda sekunda.
W poniedziałkowe popołudnie do policjantów z miasta West Long Branch w stanie New Jersey wpłynęło niepokojące zgłoszenie. Na jeziorze Franklin doszło do wypadku - lód załamał się pod dzieckiem. 11-letni chłopiec wpadł do lodowatej wody.
Błyskawiczna akcja ratunkowa
Gdy policjanci przybyli na miejsce, dziecko wciąż trzymało się lodu. Na ratunek ruszył funkcjonariusz Dave Brosonski, który specjalizuje się w ratownictwie wodnym. Jak opowiadał, miał niewiele czasu na podjęcie decyzji, jak uratować dziecko.
- Lód nie był wystarczająco gruby, abym mógł podczołgać się do dziecka, więc zdecydowałem się po prostu przez niego przejść. Idąc, łamałem od spodu lód kolanami, torując sobie sobie drogę do tonącego - opowiadał policjant.
Zabezpieczony liną na wypadek, gdyby musiał zanurkować, Brosonski przedzierał się w stronę tracącego siły chłopca. Dziecko krzyczało, że nie czuje rąk i nóg. Przy temperaturze wody oscylującej w granicach 2 stopni Celsjusza każda sekunda była na wagę złota, dlatego policjant szedł jak najszybciej i błyskawicznie wyciągnął tonącego na brzeg.
Dziecku nic się nie stało
Posterunek policji w West Long Branch podziękował w mediach społecznościowych funkcjonariuszowi Brosonskiemu oraz mieszkańcom, którzy natychmiast powiadomili o sprawie służby. Lokalne media podały, że dziecko spędziło w wodzie około 5 minut i zostało przewiezione na obserwację do szpitala. Chłopcu nic poważnego się nie stało, a we wtorek mógł normalnie pójść do szkoły.
Źródło: ABC7 News
Źródło zdjęcia głównego: Cable News Network Inc. All rights reserved 2025