Na plaży w angielskim mieście Marazion pod koniec października znaleziono ogromną, białą masę. Kobieta, która natknęła się na nią podczas spaceru, opisywała ją jako "wielką, tłustą galaretę". Zdaniem ekspertów to "coś" prawdopodobnie jest żołądkiem martwego wieloryba.
Helen Marlow spacerowała pod koniec października po plaży w mieście Marazion w Kornwalii, gdy jej oczom ukazało się bardzo niecodzienne i niezbyt przyjemne znalezisko.
- Wyglądało to na białą, mięsistą substancję. Nie miało żadnych określonych cech, takich jak kończyny, ale wydawało się, że jest to jedna masa - opowiadała. Jak wspomniała, natknęła się na nią krótko po ustąpieniu przypływu, dlatego jej pierwszą myślą było to, że została po prostu wyrzucona na brzeg. Nie miała żadnych "zauważalnych uszkodzeń" ani nie wydzielała też żadnych "ostrych, paskudnych lub gnijących zapachów". - Nie mogłam zmusić się, żeby jej dotknąć, ale spróbowałam ją poruszyć nogą. Zachwiała się trochę jak wielka, tłusta galareta - dodała.
Pies kobiety na widok masy okazał dość dużą ekscytację i próbował otrzeć się o tajemnicze znalezisko. Marlow uznała więc, że musiał być to obiekt pochodzenia organicznego. Poza tym, nie miała żadnego innego pomysłu, na wyjaśnienie, czym to jest. - Nie potrafiłam tego rozpoznać, ani porównać z czymkolwiek, co widziałam wcześniej - przekazała.
Pomoc z mediów społecznościowych
Zaciekawiona kobieta postanowiła poszukać wsparcia w grupie British Marine Life Study Society na Facebooku. W odpowiedziach użytkownicy sugerowali, że masa mogła być łożyskiem wieloryba, workiem z piaskiem lub opróżnionym balonem meteorologicznym. Zdjęcia szybko przykuły uwagę ekspertów, zajmujących się ochroną środowiska w organizacji charytatywnej Cornwall Wildlife Trust's (CWT), która rejestruje wszystkie materiały organiczne wyrzucane przez morze na brzeg. Początkowo sądzili oni, że faktycznie jest to łożysko wieloryba.
Według Abby Crosby byłoby to "naprawdę ekscytujące", gdyż oznaczałoby, że gdzieś w pobliżu - i do tego całkiem niedawno - na świat przyszedł mały wieloryb.
Jednak po konsultacji z ekspertami z brytyjskiego Cetacean Strandings Investigation Programme (CSIP) uznano, że prawdopodobnie to żołądek wieloryba. Badacze stwierdzili, że nie są w stanie sprawdzić, jakiego gatunku był jego posiadacz, ale sam rozmiar organu już daje pewne wskazówki.
- Jest duży - skomentowała Crosby, a to oznacza, że musiał pochodzić od sporego gatunku walenia. Jak dodała, w wodach otaczających Wielką Brytanię nie brakuje wielorybów, takich jak płetwale zwyczajne (Balaenoptera physalus), płetwale karłowate (Balaenoptera acutorostrata) i humbaki (Megaptera novaeangliae). Zdarzają się także osobniki kaszalotów spermacetowych (Physeter macrocephalus) oraz wali grenlandzkich (Balaena mysticetus).
Mógł uwolnić się w naturalny sposób
Jak wspomniała badaczka, żołądek najprawdopodobniej pochodzi z martwego wieloryba, który zaczął rozkładać się na powierzchni oceanu, bardzo daleko od wybrzeża.
- Małe morskie zwierzęta padlinożerne, takie jak ptaki, potrafią rozrywać skórę wieloryba, aby dotrzeć do ciała i tranu - powiedziała Crosby. Dlatego zobaczenie na plażach wielorybich organów nie jest niczym niezwykłym.
Nie jest jasne, jak często żołądki wielorybów pojawiają się w takich formach na wybrzeżu. Ludzie zazwyczaj zgłaszają znaleziska kompletnych tusz i mają tendencję do pomijania "mniejszych kawałków", które mogą sporadycznie się pojawiać na plażach.
Niestety, żołądek wieloryba już raczej nie nadaje się do badania. - Podejrzewam, że zmył się z kolejnym przypływem lub został zjedzony przez ptaki morskie czy ryby - powiedziała Marlow. Jednak sam fakt, że takie znalezisko pojawiło się na plaży, jest bardzo ważny. - To pokazuje, że niektóre z oceanicznych gigantów żyją przy naszym wybrzeżu - dodała.
Źródło: livescience.com
Źródło zdjęcia głównego: Helen Marlow