Pająki z gatunku Trichonephila clavata rozprzestrzeniły się w ostatnich latach w niesamowitym tempie w amerykańskim stanie Georgia. Naukowcy są zadziwieni niezwykłą wytrzymałością tych zwierząt i umiejętnością znoszenia przez nie niskiej temperatury. Zdaniem badaczy, pająki te w przyszłości mają dużą szansę pojawić się także na terenie innych stanów wschodniego wybrzeża USA.
Nowe badania sugerują, że pająki Trichonephila clavata - charakterystyczne czarno-żółte stworzenia raczej nie mają żadnych przeszkód w rozprzestrzenianiu się. Naukowcy wysnuli takie wnioski po szczegółowym porównaniu z innym gatunkiem inwazyjnym - pająkiem Trichonephila clavipes. Jednak nowe badania przeprowadzone na Uniwersytecie Georgii sugerują, że te T. clavata mogą rozprzestrzenić się na większą część wschodniego wybrzeża USA.
T. clavata pochodzi z Japonii. Kraj ten ma podobny klimat co USA i leży mniej więcej na tej samej szerokości geograficznej.
- Patrząc tylko na to, wygląda, że te pająki mogłyby prawdopodobnie przetrwać na większości wschodniego wybrzeża. To jest dość niepokojące - mówił ekolog Andy Davis z Uniwersytetu Georgii.
Niesamowita wytrzymałość
Naukowcy porównali pająki obu gatunków na kilka różnych sposobów, aby ocenić ich umiejętności do rozpowszechnienia się na terenie USA.
Po pierwsze, badacze sprawdzili, ile tlenu zużywają pająki, stwierdzając, że metabolizm T. clavata jest około dwukrotnie wyższy niż T. clavipes.
- Wiadomo, że wysoki metabolizm umożliwia wzrost i aktywność pająków w niższych temperaturach - wyjaśnili naukowcy.
Po drugie, zbadano szybkość ich tętna w niskiej temperaturze. Umieszczono je na 10 minut na lodzie, a następnie zmierzono temperaturę ich ciał. Tętno pająków T. clavata na lodzie było o około 77 procent wyższe niż u ich kuzynów, co wskazuje na ich zdolność do wytrzymywania mniej korzystnych warunków.
W kolejnym badaniu pająki umieszczono w zamrażarce, w której temperatura zaczynała się od około 10 stopni Celsjusza. Następnie przez 15 minut stopniowo obniżano ją do poziomu nieco poniżej 0 st. C. Żaden z pająków T. clavata nie zginął podczas tego testu, choć na ciałach niektórych pojawiły się rany. W przypadku T. clavipes cztery osobniki padły, a pozostałe sześć doznało obrażeń.
Szybko się rozprzestrzenia
Naukowcy wykorzystali również obserwacje, zarejestrowane w ramach projektu naukowego iNaturalist, aby prześledzić, jak pająki T. clavata rozprzestrzeniały się w południowo-wschodnich Stanach Zjednoczonych w latach 2015-2021. Na podstawie trzech testów i badania rozpiętości geograficznej badacze doszli do wniosku, że "pająk T. clavata ma fizjologię bardziej dostosowaną do chłodniejszego środowiska niż jego krewny. Próby wskazują, że T. clavipes nie jest w stanie wytrzymać nawet krótkich mrozów, w porównaniu do pierwszego z gatunków".
Naukowcy twierdzą, że istotną rolę w tempie ich rozprzestrzeniania się, może stanowić sposób, w jaki wykorzystują swoje nici. Odkryli oni, że młode pajęczaki korzystają z siły wiatru do przenoszenia się w nowe miejsca.
Wina człowieka
Ich zdaniem, pierwsze osobniki T. clavata mogły trafić do USA przez kontenery transportowe.
- Ludzie powinni spróbować nauczyć się z nimi żyć - mówił Davis. - Jeśli dosłownie staną ci na drodze, możesz zerwać ich pajęczyny i przenieść je na bok, ale one po prostu wrócą w kolejnym roku - dodał.
Na szczęście nie ma powodu do paniki, gdyż nie stanowią dużego zagrożenia ani dla ludzi, ani zwierząt domowych. Na ogół nie gryzą, a nawet jeśli to ich kły zazwyczaj nie są na tyle duże, aby móc przebić ludzką skórę.
Naukowcy chętnie podkreślają, że osobniki nie zdecydowały się same na osiedlenie w Stanach Zjednoczonych - zostały przeniesione z naturalnego środowiska na skutek działalności człowieka.
- Naprawdę nie ma powodu, aby je niszczyć - mówił współautor badania Benjamin Frick z Uniwersytetu Georgii. - To ludzie są przyczyną ich inwazji. Nie obwiniajcie pająków - dodał.
Źródło: sciencealert.com,sciencedaily.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock