Trwa akcja poszukiwawczo-ratownicza po powodziach, które dotknęły wschodnią Hiszpanię. Władze kraju podały, że liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 207 i prawdopodobnie będzie wzrastać. Do najbardziej dotkniętej przez żywioł prowincji, Walencji, zaczęła docierać pomoc z innych krajów, jednak sytuacja wciąż jest dramatyczna.
Zjawisko meteorologiczne DANA (depresion aislada en niveles altos) nawiedziło wschód Hiszpanii we wtorek i środę. Ekstremalnie obfite opady deszczu spowodowały powodzie błyskawiczne w wielu prowincjach, w tym w Walencji, Kastylii-La Mancha i Andaluzji. Ulice miast w okamgnieniu wypełniły się wodą, która wdzierała się do domów, porywała samochody i elementy infrastruktury.
Nieznana liczba zaginionych
W piątek wieczorem Minister Spraw Wewnętrznych Hiszpanii Fernando Grande-Marlaska powiedział, że liczba ofiar śmiertelnych powodzi wzrosła do 207. 202 osoby zginęły w prowincji Walencja, zaś pozostałe ofiary znaleziono w Andaluzji i Kastylii-La Manchy.
- Niestety, wszystko wskazuje na to, że ofiar śmiertelnych będzie więcej - przekazał.
Polityk dodał, że trudno jest oceniać liczbę zaginionych. Na terenach dotkniętych przez żywioł występują problemy z łącznością komórkową i dostępnością sieci, przez co wiele osób nie może skontaktować się z zaniepokojonymi członkami rodziny, którzy następnie zgłaszają ich jako zaginionych. Ponadto ludzie, które ostatecznie odnajdują bliskich, nie informują o tym odpowiednich organów.
Jak dodał portal "El Mundo" w samej Walencji lista zgłoszonych osób zaginionych zawiera 2500 nazwisk i prowadzona jest akcja poszukiwawczo-ratunkowa.
Czytaj dalej: "Nie ma wątpliwości". Co wydarzyło się w Hiszpanii
Pomoc z zewnątrz
Lokalne media zwracają uwagę na tragiczną sytuację panującą w zniszczonych przez żywioł miejscowościach - wiele gospodarstw domowych wciąż nie ma dostępu do prądu i wody, brakuje żywności. Jak opowiadali mieszkańcy, niektóre osoby żyją pod jednym dachem z krewnymi, których ciała wciąż uwięzione są pod warstwami błota. Władze miasta Chiva podały w piątek, że "żadna pomoc jeszcze nie dotarła", apelując o dostarczenie wody i żywności. W mieście nie ma także łączności komórkowej.
- Nie ma szpitali, nie ma sklepów, nie ma niczego. Jakbyśmy byli w środku wojny - opowiadał w rozmowie z telewizją RTVE jeden z wolontariuszy z miasta Alfafar. - Dopóki się tutaj nie przyjedzie i tego nie zobaczy, trudno to sobie wyobrazić.
Czytaj dalej: "Dramatyczna transformacja" na zdjęciach satelitarnych
Do Hiszpanii wyruszyła także pomoc z innych krajów. W piątek wieczorem do Walencji dotarł pierwszy zagraniczny zespół ratowników. 10-osobowa grupa z Portugalii przybyła wraz z trzema psami poszukiwawczymi, generatorami prądu oraz specjalistycznym sprzętem do poszukiwań osób zaginionych w kataklizmach.
Ratownicy mają doświadczenie w zagranicznych akcjach ratowniczych - jedną z z nich były poszukiwania ofiar trzęsienia ziemi, które nawiedziło Turcję w lutym 2023 roku.
Źródło: El Mundo, RTVE, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/KAI FORSTERLING