Burze z gradem przeszły przez południowo-wschodnią Australię w niedzielę i poniedziałek. Jedna osoba zginęła, gdy na jej domek letniskowy przewróciło się drzewo. Do niebezpiecznej sytuacji doszło także w Melbourne, gdzie kamera bezpieczeństwa zamontowana przed domem zarejestrowała moment uderzenia pioruna w stojące przy domu drzewo.
Nad południowo-wschodnią Australią przetoczył się front atmosferyczny przynoszący gwałtowne burze. W niedzielę i poniedziałek mieszkańcy stanów Wiktoria i Tasmania narażeni byli na podmuchy wiatru sięgające 150 kilometrów na godzinę. Wiatr łamał drzewa i niszczył linie energetyczne.
Pioruny i wichura
Do niebezpiecznej sytuacji doszło w Melbourne. Kamera bezpieczeństwa zamontowana na domie mieszkalnym zarejestrowała moment, w którym piorun uderzył w pobliskie drzewo. Na nagraniu widać, jak przewraca się ono na trawnik przed domem, na szczęście omijając budynek.
W poniedziałek rano służby ratunkowe stanu Wiktoria otrzymały ponad 2,8 tysiąca wezwań w ciągu nocy, głównie w związku z powalonymi drzewami i uszkodzeniami budynków. Zginęła jedna osoba - na dom letniskowy 63-letniej kobiety przewróciło się drzewo. Część dróg zostało zalanych, a co najmniej 121 tysięcy gospodarstw domowych nie miało dostępu do prądu.
Trudna sytuacja panowała również w Tasmanii. We wtorek mieszkańcy australijskiej wyspy usuwali skutki niedzielnych i poniedziałkowych burz, przygotowując się na nadciągającą kolejną falę złej pogody. Około 20 tysięcy klientów dostawcy TasNetworks w północnej i północno-zachodniej części stanu pozostawało we wtorek bez zasilania.
Źródło: Reuters, ABC News