Wulkan Nevado del Ruiz w Kolumbii grozi erupcją. We wtorek zaczął wyrzucać z siebie masy dymu i popiołu. Wojsko przy pomocy radia przez cały dzień informowało mieszkańców o możliwym niebezpieczeństwie.
Jak przekazała kolumbijska Narodowa Służba Geologiczna, w miasteczku Murillo udało się zachować względny spokój mimo ciągle napływających raportów o wzroście aktywności wulkanicznej.
- Przeżyłem to już w 1985 roku. Wtedy to był ogromny szok, teraz jesteśmy do tego przyzwyczajeni - powiedział 48-letni rolnik Aldemar Parra, który nie chciał prewencyjnej ewakuacji całego regionu.
Dziesiątki tysięcy zagrożonych
Kolumbijska armia przy pomocy radia informowała ludność o możliwych zagrożeniach związanych z erupcją. Na wszelki wypadek rozdano także apteczki.
- Armia rozmieściła również saperów, aby usprawnili ruch na drogach w przypadku ewakuacji ludności mieszkającej w strefach najwyższego ryzyka - przekazał pułkownik Alvaro Ivan Santana.
Wraz ze wzrostem aktywności sejsmicznej rząd zwiększył stopień alarmowy do pomarańczowego, co sugeruje, że w najbliższych dniach lub tygodniach ryzyko erupcji jest bardzo duże.
Jak podała krajowa agencja reagowania na katastrofy, w strefie zagrożenia mieszka około 57 tysięcy ludzi.
Prawie 40 lat temu pokazał swoją siłę
Nevado del Ruiz jest stratowulkanem. Jego wybuch w 1985 roku jest uważany za czwartą najbardziej śmiercionośną erupcję w historii ludzkości. Szacuje się, że ponad 25 tysięcy osób straciło wtedy życie, a lawa, gorący muł i fragmenty skał zniszczyły wtedy dziesiątki miejscowości.
Źródło: Reuters