Wulkan Nevado del Ruiz w Kolumbii może wybuchnąć w ciągu dni albo tygodni. W okolicach jego stożka od jakiegoś czasu notuje się zwiększoną aktywność sejsmiczną, a z krateru wydobywają się kłęby dymu. Mimo niebezpieczeństwa mieszkańcy regionu nie chcą opuszczać swoich domów.
Wulkan Nevado del Ruiz w Kolumbii może wkrótce wybuchnąć. W piątek, 31 marca służby geologiczne podwyższyły stopień alertu przed erupcją z żółtego do pomarańczowego, co oznacza prawdopodobieństwo erupcji w ciągu kilku dni lub tygodni. Lokalne władze starają się ewakuować jak największą liczbę osób z terenów dookoła wulkanu, jednak nie wszyscy mieszkańcy chcą opuszczać swój dobytek.
Między kradzieżą a erupcją
Jak podała agencja Reutera, akcja ewakuacyjna obejmuje około 2500 rodzin zamieszkujących tereny dookoła Nevado del Ruiz. Ewakuacja zapobiegawcza jest konieczna, ponieważ w przypadku erupcji przestarzała infrastruktura może utrudnić kontakt z osobami mieszkającymi najbliżej wulkanu. Wielu mieszkańców odmawia jednak ewakuacji.
- Nie przeraża mnie, bo już kiedyś eksplodował. Byłem tu wtedy - opowiadał agencji Reutera jeden z mieszkańców. - Jasne, że narobił hałasu, bo to ogromny krater, więc jak leciały skały, to było głośno. (...) Kiedy ostatnim razem eksplodował, skały spadały na dach naszego domu.
Inni mieszkańcy przyznają, że boją się erupcji, ale nie widzą innego wyjścia niż pogodzenie się z losem. "Jeśli zostawisz tutaj swoje rzeczy, uprawy i zwierzęta, to kiedy wrócisz, nic po nich nie zostanie" - wyjaśnił jeden z lokalnych farmerów.
Doradca prezydenta Kolumbii Luis Fernando Velasco powiedział, że mieszkańcy wsi boją się udziału w prewencyjnej ewakuacji, ponieważ ich dobytek może zostać skradziony. Władze chcą pomóc mieszkańcom w ewakuacji zwierząt gospodarskich z daleka od strefy alarmowej, a niektórzy farmerzy dostali pozwolenie na codzienny powrót do swoich gospodarstw, by ich doglądać.
Katastrofa sprzed lat
Jeśli wulkan wybuchnie, skutki będą odczuwalne na obszarze zamieszkiwanym przez prawie 60 tysięcy osób. Władze obawiają się, że skala katastrofy będzie podobna do tej, do której doszło w 1985 roku. Wydobywający się z wulkanu materiał piroklastyczny stopił wtedy lodową pokrywę góry, powodując powstanie laharów - lawin błota, skał i popiołu wulkanicznego.
Żywioł całkowicie pochłonął miasto Armero i okoliczne osady - fale błota opadły na domy w środku nocy, grzebiąc śpiących ludzi pod gruzami. Szacuje się, że w wyniku erupcji zginęło ponad 25 tysięcy ludzi. Była to największa klęska żywiołowa w historii Kolumbii i czwarta najbardziej śmiercionośna erupcja wulkanu w historii ludzkości.
Źródło: Reuters, phys.org, TVN24, tvnmeteo.pl