Do co najmniej 77 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi, które nawiedziło w poniedziałek Japonię. Tysiące ratowników kontynuuje poszukiwania ocalałych pod gruzami budynków.
Co najmniej 77 osób zginęło w wyniku trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,6, które nawiedziło w poniedziałek po godzinie 16 miejscowego czasu (w Polsce była wtedy godzina 8) prefekturę Ishikawa nad Morzem Japoński. W czwartek działania poszukiwawczo-ratownicze zostały zintensyfikowane.
- Wiele osób czeka na ratunek w zawalonych budynkach - powiedział w czwartek na konferencji prasowej Fumio Kishida, premier Japonii. - Dołożymy wszelkich starań, aby uratować jak najwięcej osób w czasie tych kluczowych 72 godzin - dodał. Według służb ratunkowych, wskaźnik przeżywalności spada po 72 godzinach od momentu trzęsienia ziemi, dlatego zintensyfikowano działania w czwartek.
Trzęsienie ziemie było odczuwalne na dużym obszarze od Hokkaido w północnej Japonii po południowo-zachodni region Kiusiu.
Trudna akcja ratunkowa
Na obszarach dotkniętych kataklizmem pracują tysiące żołnierzy, strażaków i policjantów. Akcję ratunkową utrudniają nieprzejezdne, popękane drogi, a także wstrząsy wtórne (od poniedziałku odnotowano ich ponad 600). W środę również opady deszczu i niska temperatura ograniczały działania ratowników. Lokalne władze informowały o kilku przypadkach osób uwięzionych pod gruzami zawalonych budynków.
W prefekturze Ishikawa 33 tysięcy ewakuowanych wciąż nie mogło wrócić do mieszkań, a ponad 30 tysięcy domów pozostawało w środę bez prądu. W Ishikawie i dwóch sąsiednich prefekturach 110 tysięcy gospodarstw domowych nie miało bieżącej wody. Lokalne media podkreśliły, że pełen zakres szkód i ofiar wciąż pozostaje niejasny dwa dni po trzęsieniu ziemi.
- Minęło ponad 40 godzin od pierwszego wstrząsu. Trwa walka z czasem i wierzę, że teraz jest kluczowy moment w tej bitwie - powiedział w środę Fumio Kishida.
Brak bieżącej wody
Z danych opublikowanych w czwartek przez prefekturę Ishikawa wynika, że na tamtejszych drogach odnotowano prawie 100 zatorów i blokad.
- W porównaniu z innymi katastrofami, sytuacja na drogach do Wajimy jest bardzo zła. Czuję, że dotarcie pomocy trwa dłużej niż zwykle - powiedział w rozmowie z agencją Reuters Shunsaku Kohriki, pracownik medyczny, który uczestniczył w wielu akcjach ratunkowych.
Kyoko Kinoshita , 62-letnia mieszkanka Wajimy, przeżyła trzęsienie ziemi. - Nie mamy bieżącej wody, nie możemy umyć rąk po skorzystaniu z toalety - powiedziała. - Jedno z dzieci w centrum ewakuacyjnym ma trzy tygodnie i wygląda na to, że nie ma dla niego wystarczającej ilości wody ani mleka - dodała.
Według władz w Suzu, mieście liczącym nieco ponad pięć tysięcy gospodarstw domowych, położonym w pobliżu epicentrum trzęsienia, zniszczonych mogło zostać 90 procent domów.
- Sytuacja jest katastrofalna - powiedział burmistrz Suzu Masuhiro Izumiya.
Alerty przed tsunami
Od razu po poniedziałkowym trzęsieniu ziemi wydano ostrzeżenie przed tsunami. Wzdłuż części wybrzeża Morza Japońskiego odnotowano fale sięgające około metra. Początkowo spodziewano się fal pięciometrowych.
Jak podała Japońska Agencja Meteorologiczna, od czasu pierwszego trzęsienia w poniedziałek, odnotowano około 200 wstrząsów wtórnych w prefekturze Ishikawa, z czego jeden miał magnitudę 5.
Służby ostrzegły, że w ciągu nadchodzących dni może dochodzić do kolejnych. Według Japońskiego Urzędu Informacji Geoprzestrzennej (GSI), trzęsienie było na tyle potężne, że mogło przesunąć ziemię w pobliżu epicentrum nawet o 1,3 metra na zachód.
Urząd Regulacji Jądrowej stwierdził, że nie odnotowano żadnych nieprawidłowości w elektrowniach jądrowych położonych wzdłuż Morza Japońskiego, w tym w pięciu aktywnych reaktorach w elektrowniach Ohi i Takahama należącej do Kansai Electric Power w prefekturze Fukui. Agencja podała, że elektrownia Shika należąca do Hokuriku Electric, położona najbliżej epicentrum, zatrzymała swoje dwa reaktory przed trzęsieniem w celu przeprowadzenia regularnych inspekcji i nie odnotowała żadnych skutków trzęsienia.
Zagrożenie tsunami w innych krajach
Krótko po trzęsieniu ziemi władze prowincji Gangwon w Korei Południowej ostrzegły mieszkańców, aby ci podjęli środki ostrożności i ewakuowali się na wyżej położone tereny. Zaapelowały też o to, aby trzymać się z dala od wybrzeża. Jak poinformowała krajowa agencja meteorologiczna, fale o wysokości 45 centymetrów dotarły do wschodniego wybrzeża kraju, kiedy w Polsce była godzina 10.21.
Południowokoreańska agencja informacyjna Yonhap przekazała, że władze Korei Północnej wydały ostrzeżenia przed tsunami dla wschodniego wybrzeża.
Ostrzeżenie przed sięgającymi metra falami obowiązywało też w zachodniej części rosyjskiej wyspy Sachalin położonej w pobliżu Japonii, na rosyjskim wybrzeżu Pacyfiku, oraz dla dalekowschodnich miast - Władywostoku i Nachodki - podała agencja TASS, powołując się na burmistrzów miast.
Źródło: Reuters, USGS, PAP, NHK