Cyklon Freddy, jedna z najpotężniejszych burz, jakie kiedykolwiek zarejestrowano na półkuli południowej, zabił co najmniej 190 osób w Malawi - poinformował we wtorek rząd tego kraju. Łączna liczba ofiar śmiertelnych żywiołu, który po raz drugi w ciągu miesiąca przetoczył się przez południową Afrykę, szacowana jest na co najmniej 220, przy czym mało prawdopodobne jest, by był to ostateczny bilans.
Jeszcze w poniedziałek Departament ds. Zarządzania Katastrofami w Malawi podawał, że cyklon tropikalny Freddy zabił co najmniej 99 osób. Wtorkowy bilans wzrósł prawie dwukrotnie, do co najmniej 190. Doliczono się 584 osób rannych, a 37 ludzi wciąż uważa się za zaginionych.
Łączną liczbę ofiar śmiertelnych, odkąd Freddy w lutym po raz pierwszy wszedł na ląd, szacuje się na ponad 220 w Malawi, Mozambiku i na Madagaskarze.
Lawiny błotne utrudniają niesienie pomocy
W Blantyre - mieście i dystrykcie szczególnie dotkniętym przez żywioł - niesienie pomocy poszkodowanym i poszukiwanie zaginionych jest bardzo utrudnione z powodu utrzymującego się ulewnego deszczu, wywołującego lawiny błota. - To trudna operacja. Ludzie utknęli w tych zwałach błota – przyznała Estere Tsoka, specjalistka ds. sytuacji kryzysowych z miejscowego oddziału UNICEF. - Ludzie próbują znaleźć miejsce, w którym mogliby się schronić na jakiś czas - dodała.
Są momenty, które dają nadzieję. - Dziecko tkwiło po głowę w błocie. Wołało o pomoc. Mimo że nurt wody był bardzo silny, udało nam się przez nią przeprawić i uratować dziewczynkę. Było bardzo ciężko, ale udało się ją wyciągnąć - opowiadał jeden z uczestników akcji ratunkowej, Aaron Ntambo.
Inny mężczyzna, Robert Cambell, relacjonował: - Usłyszeliśmy głos płaczącego dziecka: "proszę, ratujcie mnie, proszę, ratujcie mnie”. Gdy otworzyliśmy drzwi, zalało nas błoto. Wszędzie było błoto.
W Blantyre ogłoszono stan klęski żywiołowej. Mieszkańcy twierdzą, że w błocie nadal znajdują się dziesiątki ciał. W niektórych miejscach we wtorek zaczęły pracować koparki, dzień wcześniej rodziny i ratownicy przeszukiwali ziemię gołymi rękami w strugach ulewnego deszczu.
Dziesiątki tysięcy ludzi bez dachu nad głową
Bezpośrednio przed zaatakowaniem Malawi, Freddy uderzył w sobotę w Mozambik, niosąc zniszczenia, zrywając dachy z budynków, paraliżując komunikację i powodując rozległe powodzie wokół portu Quelimane. Pełny zakres szkód i ofiar śmiertelnych w tym kraju wciąż nie jest jasny.
Alcidio Benjamim, kierownik organizacji humanitarnej ForAfrika w Mozambiku, powiedział Reuterowi, że szczególnie mocno ucierpiały prowincje Sofala i Zambezia. Stwierdził, że w drugiej z tych prowincji tymczasowego schronienia szukały w poniedziałek 22 tysiące ludzi - około czterech tysięcy rodzin. - Spodziewamy się, że liczby wzrosną, ponieważ z powodu powodzi odcięty jest dostęp do pewnych terenów. Niektóre pojazdy nie mogą przejechać – wyjaśnił.
To drugi raz, kiedy cyklon Freddy uderzył w Mozambik, wcześniej zaatakował te tereny 24 lutego.
Cyklon rekordzista
Freddy uformował się na początku lutego u wybrzeży Australii, po czym pokonał 10 tysięcy kilometrów ze wschodu na zachód Oceanu Indyjskiego i dotarł do Madagaskaru. Następnie uderzył w Mozambik.
W sumie Freddy nęka Ocean Indyjski od 36 dni. Poprzedni rekordzista - tropikalny cyklon John w 1994 roku - trwał 31 dni.
Źródło: Reuters, Al Jazeera, PAP, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Malawi Red Cross Society/Twitter