Ataki węży wywołały panikę wśród mieszkańców Bangladeszu. Za wiele z nich odpowiedzialne są żmije łańcuszkowe - jedne z najniebezpieczniejszych gadów Azji. Zwierzęta te zniknęły z kraju na początku XXI wieku, ale od niedawna zaczynają być zauważane w niektórych regionach.
Od kilku tygodni szpitale w wiejskich regionach Bangladeszu odnotowują wzrost liczby osób ukąszonych przez węże. Zdarzenia te przypisywane są przede wszystkim jednemu gatunkowi - żmii łańcuszkowej (Daboia russelii). W Bangladeszu został uznany za wymarły w 2002 roku, ale od kilku lat zaczyna wracać w niektóre regiony. Jad tej żmii jest bardzo silnie trujący.
Groźna, ale nie porywcza
Po doniesieniach o gwałtownym wzroście liczby ukąszeń węży w całym kraju, ośrodki zdrowia i szpitale w Bangladeszu otrzymały nakaz zaopatrzenia się w środki przeciwjadowe. Minister zdrowia Samanta Lal Sen wezwał również społeczeństwo do jak najszybszego dostarczania ofiar ukąszeń węży do szpitali.
Seria ataków węży wywołała panikę wśród mieszkańców Bangladeszu, a w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się informacje o "powszechnej obecności" żmii łańcuszkowej w kraju. Ludzie zaczęli organizować polowania na węże, zabijając także niegroźne gatunki. Jak wyjaśnił Mohammad Abdul Wahed Chowdhury, herpetolog z Uniwersytetu w Ćottogramie, w rzeczywistości żmije łańcuszkowe występują tylko w około 25 okręgach kraju.
- Żmija atakuje tylko wtedy, gdy jest zagrożona, często uprzednio ostrzegając sykiem. W przeciwieństwie do mamby czarnej nie atakuje niesprowokowana, a jej jad nie jest od razu śmiertelny - tłumaczył.
Naukowiec dodał, że spadek populacji węży może skutkować wzrostem liczby szkodliwych owadów i gryzoni, prowadząc do znacznych strat w produkcji rolnej. Zakłócenie łańcucha pokarmowego może również mieć długoterminowe konsekwencje dla przyrody i przyczynić się do wybuchów epidemii chorób przenoszonych przez gryzonie.
Źródło: BBC, TBS News
Źródło zdjęcia głównego: stock.adobe.com