Przez wschodnią część Australii przechodzi zimny front, przynosząc ze sobą gwałtowne śnieżyce. W sobotę burza śnieżna uwięziła osiem osób na szczycie i zboczach szczytu Mount Wellington. Konieczna była interwencja ratowników.
Na półkuli południowej trwa właśnie zima. W Australii przyniosła ze sobą silne podmuchy wiatru i lokalne śnieżyce. Zaskoczyły one także turystów, którzy w sobotę wybrali się na wspinaczkę na zbocza szczytu Mount Wellington.
O krok od tragedii
W trakcie śnieżycy lokalne służby ratunkowe zostały dwukrotnie wezwane do pomocy. Pierwsze zgłoszenie dotyczyło szóstki osób, które po południu schroniły się przed śniegiem w toalecie obok szczytu góry. Ich ewakuacja przebiegła bez problemu.
Trudniejsze zadanie czekało ratowników wieczorem. Dwie osoby, 27-latka i 16-latka, zgubiły się w szalejącej śnieżycy i wezwały pomoc. Turystki zostały zabrane do szpitala z objawami hipotermii. Jak zaznaczają władze, miały one sporo szczęścia - gdyby nie szybka akcja ratownicza, mogłyby nie przeżyć.
Żywioł szaleje
Oprócz śnieżycy zimny front atmosferyczny przyniósł ze sobą silny, porywisty wiatr. W części Tasmanii podmuchy przewróciły słupy wysokiego napięcia, odcinając część mieszkańców od prądu. Jak poinformowały władze w poniedziałek, usuwanie szkód jeszcze trwa.
W wyniku wichur w Tasmanii zginęła jedna osoba. W miejscowości Beulah drzewo przewróciło się na 54-letnią kobietę. Mimo natychmiastowej pomocy ze strony służb ratunkowych jej obrażenia były zbyt poważne i kobieta zmarła.
Źródło: Reuters, The Guardian