Szop pracz to jeden z najgroźniejszych gatunków inwazyjnych dla polskiej fauny. Szczególnie liczna populacja tego drapieżnika występuje w woj. lubuskim. Jest on także spotykany w innych rejonach kraju.
Przyrodnicy z Parku Narodowego "Ujście Warty" od wielu lat obserwują, badają i starają się ograniczać ekspansję szopa pracza (Procyon lotor). Ten drapieżnik pochodzi z Ameryki Północnej. Niegdyś hodowany jako zwierzę futerkowe do Polski dotarł z niemieckiej Brandenburgii, gdzie stanowi obecnie bardzo duży problem. - W Niemczech podjęto kilkukrotnie introdukcję tego gatunku, wypuszczając do środowiska po kilka osobników. Podobne działania przeprowadzono też w Czechach i na Białorusi. Teraz u naszych zachodnich sąsiadów liczebność szopa szacuje się na około 1,5 miliona osobników, ale są też wyliczenia mówiące o nawet ponad dwa miliony. Od kilku lat w tym kraju prowadzi się regularne odstrzały na szeroka skalę. Rocznie strzela się ponad 20 tysięcy osobników - powiedział Robert Zdrojewski, zastępca dyrektora Parku Narodowego "Ujście Warty".
Populacja szopa pracza w Polsce
Zdrojewski dodał, że w Polsce populacja szopa jest jeszcze znacznie mniejsza, ale gwałtownie wzrasta. Obecnie brak jest jednak źródeł, które podawałyby chociażby ostrożne szacunki liczebności tego gatunku w naszym kraju. Dostępna jest natomiast mapa rozprzestrzenienia gatunku, opracowana przez Generalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. - Brak jest badań na temat populacji szopa. Ostatnie były prowadzone w 2011 roku między innymi w Parku Narodowym "Ujście Warty". W tym roku wystąpiliśmy z wnioskiem o dofinansowanie badań nad szopem do Funduszu Leśnego i być może ta namiastka badań da podwaliny do przeprowadzenia kompleksowej analizy gatunku, wędrówek gatunku a może i opracowanie skutecznej i niedrogiej metody jego zwalczania - powiedział Zdrojewski. W woj. lubuskim szop staje się coraz bardziej powszechny. Idealnym siedliskiem dla tego sprytnego drapieżnika jest w tym regionie m.in. Park Narodowy "Ujście Warty". Rocznie w Lubuskiem, poza terenami zurbanizowanymi, myśliwi odstrzeliwują około 4,5 tysiąca szopów; ostrzał to główna i najskuteczniejsza metoda walki z rozprzestrzenianiem się tego inwazyjnego gatunku.
Kiedy urośnie, "jego ego oraz zdolności manualne stają się uciążliwe"
Szopy są wszystkożerne i korzystają z każdej możliwości pozyskania łatwego pożywienia. W okresie lęgowym "Ujście Warty" wręcz kipi obfitością pokarmu. Przy odpowiednim poziomie wód zalewowych ptaki zakładające gniazda w koloniach lęgowych tworzą skupiska gniazd od kilkudziesięciu do kilku tysięcy. To dla szopa nie lada gratka. - Bez względu na to, gdzie znajdują się gniazda ptaków, szop jest w stanie odnaleźć je i na lądzie i w dziuplach i w koronach drzew. Kiedy kończy się sezon lęgowy, nadchodzi okres jesieni często szopy zmieniają miejsce żerowania i kierują się do osad ludzkich, gdzie penetrują sady, śmietniki, kurniki, miski zwierząt domowych - powiedział Zdrojewski. Szop pracz jest spotykany obecnie już nie tylko w zachodniej Polsce. Pojedyncze osobniki są obserwowane w centralnej i wschodniej części naszego kraju. Według Zdrojewskiego, to nie tylko efekt naturalnego rozprzestrzenia się szopa pochodzącego z Niemiec. - Przed wejściem w życie ustawy z sierpnia 2021 roku o gatunkach obcych szop był zwierzątkiem, które można było kupić w sklepie zoologicznym i hodować jako domową maskotkę. Wszystko jest dobrze, dopóki jest to mały i pocieszny zwierzaczek. Kiedy urośnie (nawet ponad 10 kilogramów) jego ego oraz zdolności manualne są tak duże, że stają się uciążliwe dla wielu posiadaczy - co w konsekwencji kończy się tym, że właściciel wypuszcza często zwierzę do natury - powiedział Zdrojewski. Dodał, że ta droga rozprzestrzeniania się gatunku też jest bardzo prawdopodobna. Podobnie zaczęło się to u naszych zachodnich sąsiadów, gdzie parę osobników zostało wypuszczonych na wolność. Przyrodnicy nie mają wątpliwości, że szybko rosnąca i niczym nie zagrożona populacja szopa pracza zaczyna bardzo mocno zagrażać bioróżnorodności.
Drapieżnik ten świetnie wspina się i pływa, dzięki czemu łatwo zdobywa pożywienie. Poluje na różnego rodzaju gatunki - od bezkręgowców po kręgowce, a dzięki wysokiej rozrodczości i niskiej śmiertelności, w każdym nowym miejscu jest w stanie utrzymać sprawnie funkcjonującą populację.
Nosiciele patogenów
Zagrożenie istnieje także wobec człowieka. Szopy pracze są bowiem nosicielami wielu patogenów i pasożytów, m.in. świerzbu, tasiemca bąblowca, włośnia, wścieklizny czy glisty szopiej, która może spowodować ciężkie kalectwo albo śmierć człowieka. W celu ograniczania populacji szopa są prowadzone wspomniane ostrzały oraz odłowy w pułapki żywołowne, a następnie usypianie przez weterynarza. Szop jest jednak inteligentnym zwierzęciem, szybko się uczy i rozpoznaje zagrożenia. Jego zdolności manualne i siła powodują, że potrafi z takiej pułapki uwolnić się. W PN "Ujście Warty" przyrodnicy prowadzą odłowy szopa w pułapki dwa razy do roku, przed okresem lęgowym oraz po okresie lęgowym - jesienią. Ich skuteczność jest jednak niezadowalająca, gdyż udaje się złapać do kilkunastu osobników rocznie. Prowadzone są także odstrzały zlecone wyznaczonym myśliwym. W tym roku na obszarze tego parku narodowego odstrzelili oni 140 szopów praczy. - Konieczne jest wprowadzenie programów i zachęt, by w akcję zwalczania szopa angażowały się jak najwięcej organizacji, samorządów, instytucji zajmujących się ochroną przyrody - zaznaczył Zdrojewski. Inwazyjne gatunki obce (IGO) to rośliny, zwierzęta, patogeny i inne organizmy, które nie są rodzime dla lokalnych ekosystemów i mogą powodować szkody w środowisku lub gospodarce i negatywnie oddziaływać na człowieka. W Polsce na czele ich listy w grupie ssaków znajdują się szop pracz i wizon (norka) amerykański.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: chrisroosfotografie/adobe stock