Po weekendowych wichurach odnotowano wiele zniszczeń. W województwie zachodniopomorskim i warmińsko-mazurskim zamknięte zostały dwa nadleśnictwa. Wielu mieszkańców wciąż jest pozbawionych energii elektrycznej.
Jak poinformowało we wtorek Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, w województwie zachodniopomorskim bez prądu pozostaje 29 480 odbiorców. Przyczyną były wichury, które przetoczyły się w weekend przez Polskę i pozrywały linie wysokiego napięcia.
Usuwanie awarii wciąż trwa
Najtrudniejsza sytuacja była w powiecie drawskim, który do poniedziałku pozostawał bez zasilania w energię elektryczną.
W poniedziałek około godz. 17 prąd przywrócono w Drawsku Pomorskim, Złocieńcu i Czaplinku.
- W regionie drawskim mamy 4,7 tysiąca niezasilonych odbiorców. Jesteśmy cały czas w terenie, z tego co wiem, dzisiaj ma znowu powiać. Ciężko w tej sytuacji powiedzieć konkretnie, kiedy prąd wróci - powiedział przedstawiciel Energa Operator Paweł Janiak.
Awaria utrzymuje się jeszcze między innymi w powiecie gryfickim i choszczeńskim.
- Jest duża szansa, że wszyscy odbiorcy zostaną przyłączeni już dzisiaj. Mamy kolejnych kilka brygad uruchomionych, aby cały czas te awarie usuwać. Liczymy, że to będzie dzisiaj - powiedziała we wtorek rzecznik prasowa szczecińskiego oddziału Enea Operator Monika Błaszyk.
Z informacji przekazanych rano przez Marka Kubiaka, zastępcy dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa wynika, że o godzinie 6 we wtorek prąd nie docierał do ponad 40 tysięcy mieszkańców Polski.
Zniszczenia i zamknięte lasy
Od godz. 8.00 w poniedziałek do godz. 7.00 we wtorek, w woj. zachodniopomorskim straż pożarna interweniowała jeszcze 201 razy. W miniony weekend odnotowano blisko 4 tysięcy wyjazdów.
Silny wiatr spowodował wiele strat. Częściowo zniszczony został między innymi Cmentarz Centralny w Szczecinie.
Zakazy wstępu do lasu
Jak poinformował Rafał Grzegorczyk z nadleśnictwa Świdwin, do końca lutego obowiązuje zakaz wstępu do tamtejszych lasów. Rozmiar szkód jest bardzo duży, ponieważ wichury występowały miejscowo. Mnóstwo drzew jest połamanych lub pochylonych.
Trwa proces oceniania szkód, jednak z uwagi na możliwe zagrożenia, zdecydowano się na tymczasowe zamknięcie lasu. Jak powiedział Grzegorczyk, usuwanie zniszczeń jest pracochłonne i niebezpieczne, ponieważ miejscami całe szpalery drzew opierają się o linie energetyczne.
Do lasów nie można wchodzić również w rejonie Morynia, Chojny czy Cedyni.
Podobna sytuacja na Warmii i Mazurach
Z powodu zniszczeń drzewostanu przez silny wiatr, do końca lutego obowiązuje zakaz wstępu do lasu na terenie nadleśnictwa Susz w woj. warmińsko-mazurskim. Leśnicy szacują, że przewróconych i połamanych jest co najmniej 5 tysięcy drzew. Zniszczeniu uległo 11 tysięcy metrów sześciennych drewna. Dotknęło to głównie starsze drzewostany.
Jednak straty są prawdopodobnie większe, bo na razie nie udało się jeszcze wszędzie dotrzeć z powodu wiatrołomów tarasujących drogi dojazdowe. Zakaz wstępu do lasu ma obowiązywać do czasu usunięcia zniszczonych drzew. Na razie nadleśnictwo nie może jednak zlecić takich prac, bo nie ma jeszcze podpisanych umów na tzw. usługi leśne.
- Liczymy, że w najbliższych dniach takie umowy zostaną podpisane w sześciu leśnictwach, a w pozostałych postępowanie jest na etapie weryfikacji złożonych ofert - wyjaśnił zastępca nadleśniczego Wojciech Niemkiewicz.
Leśnicy apelują o ostrożność i respektowanie zakazu wstępu do lasu. Za jego nieprzestrzeganie grozi mandat w wysokości 500 złotych.
- Liczymy na zdrowy rozsądek ludzi. W tym momencie wejście do lasu jest naprawdę bardzo niebezpieczne. Nie warto ryzykować zdrowia i życia - podkreślił zastępca nadleśniczego.
Nadleśnictwo Susz leży w centralnej części Pojezierza Iławskiego i obejmuje ponad 22 tysięcy hektarów lasów. Jest ono znane m.in. z wyjątkowo licznej w skali kraju obecności gniazd ptaków chronionych, w tym bielika, orlika krzykliwego, kani rudej czy bociana czarnego.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Sawicki, Nadleśnictwo Świdwin