Godzinę i 45 minut - tyle w kontakcie ze śniegiem spędził Valerjan Romanovski. Tym samym pobił rekord Guinnessa. Śnieg, który został wykorzystany podczas tego wydarzenia, specjalnie przywieziono do Krakowa na odbywające się tam targi. Mężczyzna cały czas był podłączony do aparatury medycznej, aby monitorować jego stan zdrowia.
Doktor inżynier Valerjan Romanovski, Litwin polskiego pochodzenia, w piątek pobił rekord Guinnessa kontaktu ze śniegiem, spędzając z nim godzinę i 45 minut. Mężczyzna został przysypany trzema tonami śniegu, które na tę okazję zostały specjalne zwiezione do Krakowa w ramach imprezy Reha INNOVATIONS. Dotychczasowy rekord wynosił 60 minut i osiem sekund.
Jak przekazał Wojciech Pikul, project manager targów Reha INNOVATIONS, podczas których pobito rekord, to nie pierwsza taka próba Romanovskiego. - Ostatnio bił rekord w zasypaniu przez lód - mówił Pikul.
Pobił rekord kontaktu ze śniegiem
Agnieszka Szura, członkini Romanovski team, opowiadała, jak wyglądał proces bicia rekordu, a także skąd reakcja drżenia.
- Często osoby pytają się, dlaczego drżymy. (...) Drżymy, zanim wejdziemy. Nasz organizm już wie, że będzie się coś działo i poprzez drżenie ogrzewamy swój organizm - mówiła Szura, dodając, że taka reakcja Romanovskiego oznacza, "że jest dobrze".
Szura dodała, że bicie rekordu jest częścią badań, jak zimno wpływa na nasz organizm i psychikę. - Widzimy, że to ludziom poprawia życie. Pomaga w leczeniu depresji, w lękach, uzależnieniach - mówiła.
- Valerian nigdy nie nazywa siebie morsem. Najważniejsze są badania - opowiadała Szura, dodając, że całe to doświadczenie nie jest po to, by "zrobić rekord". Valerian był podpięty pod specjalistyczną aparaturę, która monitorowała stan mężczyzny na bieżąco. - Później to wszystko jest analizowane przez lekarzy i są wyciągane wnioski - zaznaczyła. - Hipotermia nie jest taka zła, nic takiego złego się nie dzieje. Trzeba do tego podejść jak do dyscypliny sportowej. Trenować, uczyć się, wiedzieć, jakie procesy zachodzą w naszym organizmie, żeby to zrozumieć - tłumaczyła Szura.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24