W Bieszczadach, między szczytami Obnoga a Krzemień, w czwartek wybuchł pożar. Z ogniem walczyło prawie 100 osób, zarówno z ziemi, jak i z powietrza. W akcji brał udział śmigłowiec Straży Granicznej.
Ogień wybuchł w dwóch miejscach pomiędzy Krzemieniem a Obnogą, w połowie drogi między tymi szczytami. Akcję ratunkową rozpoczęły służby Bieszczadzkiego Parku Narodowego, które najpierw ugasiły pożar na północnych zboczach góry Krzemień. Tam ogień zdążył pochłonąć kilkanaście arów suchych traw.
Do gaszenia drugiego pożaru, który objął ponad hektar, poderwano z ziemi śmigłowiec straży granicznej. Jak powiedział starszy kapitan Tomasz Dacko z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ustrzykach Dolnych, śmigłowiec "wykonał siedem przelotów gaśniczych, zrzucił 3,5 tysiąca litrów wody".
- Około godziny 14.20 dostaliśmy zgłoszenie o pożarze na górze Bukowe Berdo. Miejsce pożaru było trudno dostępne. (...) Po dojeździe na miejsce okazało się, że pożar jest również w drugim miejscu, na Krzemieniu, więc działania musiały zostać rozbite na dwa punkty - mówił w rozmowie z TVN24 zastępca komendanta Komendy Powiatowej PSP w Ustrzykach Dolnych młodszy brygadier Marcin Szyjduk.
Z ogniem walczyło prawie 100 osób
W kilkugodzinnej akcji gaśniczej brało udział 64 strażaków zawodowych i ochotników. Oprócz tego 31 osób z innych służb: straży granicznej, straży leśnej, nadleśnictwa Stuposiany, Bieszczadzkiego Parku Narodowego oraz Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Ogień pojawił się w trudno dostępnym terenie, więc strażacy muszą dotrzeć tam pieszo po szlakach. Ratownicy GOPR pomagali przewozić strażaków quadami.
Podczas akcji wykorzystano także drony. Jeden w początkowej fazie pożaru służył do wstępnej lokalizacji miejsc występowania zarzewi ognia. Z powodu dużego zadymienia ratownikom trudno było ustalić miejsce pożaru. Następnie uruchomiono dron wyposażony w kamerę termowizyjną.
Na miejscu w czwartek wieczorem zostali pracownicy Parku i kilka zespołów straży pożarnej, którzy monitorują teren pogorzeliska.
Zagrożenie pożarowe na połoninach
Pracownicy BPN nie znają jeszcze odpowiedzi na pytanie, czy oba pożary należy ze sobą łączyć. Informują jedynie, że w czwartek w terenie wiał dosyć silny wiatr i obydwa powstały w miejscach nieudostępnionych turystycznie. Niezmiennie apelują do turystów o rozwagę. "Zwracajcie także sami uwagę osobom, które schodzą ze szlaków, czy palą papierosy. Cały czas jest zagrożenie pożarowe na połoninach. Szlaków pieszych mamy 140 kilometrów, dziś na samą tylko Tarnicę z Wołosatego weszło około 2,5 tys. osób. Nie jesteśmy w stanie wszystkich upilnować" - argumentują pracownicy BPN.
Na początku kwietnia doszło do pożaru na Połoninie Caryńskiej. Spłonęło półtora hektarów traw.
Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PSP