Voyager 2 jednak nie jest stracony - we wtorek NASA odebrała sygnał od sondy. Poprzednio agencja informowała o poważnych problemach z połączeniem.
We wtorek Laboratorium Napędu Odrzutowego (JPL) NASA poinformowało w mediach społecznościowych o odebraniu sygnału od sondy Voyager 2 podczas regularnego skanowania nieba.
"Przypomina to trochę słuchanie bicia serca statku kosmicznego i potwierdza, że urządzenie cały czas nadaje, na co liczyli inżynierowie" - przekazało.
Nie trafiają w Ziemię
Wcześniej NASA informowała o zerwaniu połączenia z Voyagerem 2. "Utrata kontaktu ze statkiem kosmicznym to największy koszmar każdej misji kosmicznej. W najlepszym przypadku udaje się go od razu odzyskać. W najgorszym - nigdy więcej nie słyszymy o sprzęcie" - przekazała agencja w komunikacie. Jak dodano, inżynierowie stracili połączenie z sondą 21 lipca.
Jak wyjaśnili naukowcy, urządzenie nieustannie wysyła różne komunikaty z powrotem na Ziemię. W pewnym momencie strumień danych zaczął jednak uciekać w przestrzeń kosmiczną, zamiast kierować się na nas. Stało się tak, ponieważ sonda przechyliła swoją antenę o zaledwie dwa stopnie, tracąc tym samym kontakt z Deep Space Network, siecią dużych anten zarządzaną przez JPL.
Okazuje się jednak, że antena nie przechyliła się z powodu uderzenia jakiegoś obiektu czy podlegania siłom promieniowania kosmicznego. Stało się tak przypadkiem, w wyniku interpretacji serii zaplanowanych przez inżynierów poleceń.
"Na szczęście nie wszystko jest stracone" - pociesza NASA. Voyager 2 jest zaprogramowany tak, by resetować się kilka razy w roku. Proces jest odbierany jako chwilowa, krótkotrwała przerwa w pobieraniu danych. Co prawda do kolejnego resetu zostało jeszcze trochę czasu (jest zaplanowany na 15 października), ale naukowcy zamierzają cierpliwie poczekać na przywrócenie łączności. Ponieważ żadne niebezpieczeństwa nie zagrażają sondzie, będzie kontynuować swój lot w przestrzeń poza Układem Słonecznym.
Niemal pół wieku misji
Sonda Voyager 2 i jej bliźniaczka Voyager 1 rozpoczęły swoją misję w 1977 roku i przez te wszystkie lata dokonały ogromnych odkryć dotyczących odległych obszarów Układu Słonecznego, a po przekroczeniu heliopauzy (strefy, w której kończy się oddziaływanie wiatru słonecznego, umownie krańca Układu Słonecznego) - także i nieznanej przestrzeni naszej galaktyki. Dzięki obrazom i danym, które dostarczają, kształtują nowy sposób patrzenia na najbliższą nam część Wszechświata.
Sonda jest tak daleko, że obecnie na odebranie zebranych przez nią danych trzeba czekać około 17,5 godziny. Wraz z jej oddalaniem się od naszej planety, czas oczekiwania się wydłuża.
Oba urządzenia obrały bardzo różne trajektorie. Mimo upływu lat wciąż mają wystarczającą moc, by działać. Prawdopodobnie do 2025 roku będą w stanie przesyłać nam dane o swoim otoczeniu z pełną mocą. Jednak inżynierom pracującym nad projektem prawdopodobnie udało się znaleźć sposób, by przedłużyć ich życie o kolejne kilka lat. Dopiero gdy ich rezerwy pokładowe się wyczerpią, sondy zamilkną. Chwilowy brak łączności z Voyagerem 2 dał inżynierom przedsmak tego, jak może wyglądać codzienność bez ich obecności.
Źródło: NASA, Universe Today, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: NASA/JPL-Caltech