Jeszcze tydzień temu, pełna euforii i radości, miałam nadzieję, że dzień 1 listopada będzie wyżowy, ciepły i pogodny. Tak wtedy wyglądał w świetle materiałów prognostycznych.
Minął tydzień i owszem jest wyżowy, bo Polska jest pod wpływem wyżu znad wschodniej Europy. Jest i ciepły, rano temperatura w wielu miejscach kraju wynosiła 10 – 11 st. Nie jest jednak pogodny w całym kraju, bo po przejściu frontu ciepłego, sporo chmur, między innymi nad stolicą.
Słońce nie dla wszystkich
Na zachodzie i południu Polski zrobiło się pięknie, niebo jest bezchmurne, niebieskie, a słońce grzeje, temperatura rośnie i tylko patrzeć jak osiągnie 16 – 17 st. Ale centrum oraz północ i wschód Polski są jeszcze pod warstwą chmur, które owszem zaczynają się kłębić, zaczyna spoza nich wyglądać nieśmiało słońce, ale do ideału daleko!
Niestety splot dwóch wypadków jest odpowiedzialny za te pogodę, a mianowicie świeże jeszcze przejście frontu ciepłego w płytkiej zatoce niżowej i napłyniecie za nią ciepłej i wilgotnej masy powietrza polarno-morskiego oraz fakt, że jesteśmy pod wpływem wyżu, co sprzyja utrzymywaniu się, wręcz rozlewaniu zachmurzenia, pod wyżową warstwą inwersyjną (odsyłam do wcześniejszych wpisów, gdzie wyjaśniam, co to takiego).
W Warszawie ulokowała się ona na wysokości około 1800-2000 m, jest cienka, ale wystarczy, by przytrzymać nad stolicą pofrontowe zachmurzenie pokrywające niebo w 7/8 do 8/8. Pod ową inwersją znajdują się dwie warstwy chmur: z podstawą ok. 300 m oraz wyższe z podstawą ok. 1300 m.
Będzie więcej słońca
Z biegiem godzin podstawa zachmurzenia powinna jeszcze się nieco podnieść, chmury bardziej skłębić, dając słońcu możliwość dotarcia promieniami do powierzchni ziemi. Prawdopodobieństwo takiego rozwoju sytuacji jest spore, ok. 80 proc., ale pokrycie nieba i tak wynosić będzie od 5/8 do 7/8.
Autor: Arleta Unton-Pyziołek / Źródło: TVN Meteo