Nowozelandzki wulkan Mount Tongariro wybuchł w poniedziałek wieczorem po ponad stu latach uśpienia. - Chmura, która wydobyła się z wulkanu przypominała tę z Hiroszimy - powiedział jeden z obserwatorów erupcji.
Naukowcy obserwowali wzmożoną aktywność wulkanu już od kilku tygodni, jednak przed spektakularnym wybuchem nie wydano osobnego ostrzeżenia. Ostatnia znana wulkanologom erupcja miała miejsce w 1897 roku.
Pył doleciał 100 km
- Zanim wulkan wyrzucił z siebie pył i kamienie, słychać i widać było serię wybuchów - opowiadał jeden ze świadków.
- Gruba na kilka centymetrów warstwa wulkanicznego pyłu pokryła obszar w odległości wielu kilometrów - powiedział wulkanolog Steve Sherburn. Dodał, że według niektórych doniesień, pył doleciał z wiatrem nawet do miejscowości położonych 100 kilometrów dalej.
Nie ma poszkodowanych, bowiem wulkan znajduje się w rzadko zaludnionym parku narodowym na Wyspie Północnej. Nielicznych mieszkańców ewakuowano.
Sceneria "Władcy Pierścieni"
Z uwagi na malownicze krajobrazy, które były scenerią filmu "Władca Pierścieni", jest on natomiast częstym celem wycieczek turystycznych. Linie Air New Zealand na wszelki wypadek odwołały niektóre loty krajowe, ale międzynarodowy ruch lotniczy nie został w żaden sposób zakłócony.
Autor: adsz/rs / Źródło: PAP, Reuters TV