Strażacy obawiają się, że trzy niezależne pożary w pobliżu Sydney połączą się tworząc 200-kilometrową ścianę ognia. - Ogromne zadymienie, czerwone słońce, widoczność ograniczona, światła mniej więcej tyle, ile przy częściowym zaćmieniu słońca - tak sytuację w tym australijskim mieście opisuje Andrzej Lubieniecki z Polskiego Radia Sydney.
- W akcję gaśniczą jest zaangażowanych około dwóch tysięcy strażaków. Na dzień dzisiejszy jest ich około tysiąca. Następnych 800 strażaków przyjeżdża jutro ze wszystkich stanów, żeby pomóc Nowej Południowej Walii, ponieważ jest to jeden z największych pożarów, którego nie było tutaj od 1968 roku - powiedział w rozmowie z TVN 24 Jan Frankowski, pracownik australijskiej telewizji.
Zadymione Sydney
W płomieniach stanęło już około 300 km kw. australijskiego buszu w okolicach Sydney. Obecnie występują tam trzy osobne pożary, które jeszcze się nie połączyły, jeśli jednak do tego dojdzie to strażakom będzie bardzo trudno przejąć kontrolę nad ścianą ognia, relacjonuje Frankowski. Istnieje też zagrożenie, że płomienie sięgną Sydney. Tam już pojawiły się pasma dymu i pyłów.
- Ogromne zadymienie, czerwone słońce, widoczność ograniczona, światła mniej więcej tyle, ile przy częściowym zaćmieniu słońca. Wiatr zmalał co prawda, z jednej strony bardzo dobrze, bo to pomoże strażakom, ale z drugiej strony nie przewiewa tego ogromnego dymu - relacjonował w rozmowie z TVN 24 Andrzej Lubieniecki z Polskiego Radia Sydney.
- Pożary są gdzieś około 80 km na północny wschód od Sydney w Górach Błękitnych. Są to trzy pożary, które na szczęście jeszcze się nie zjednoczyły - wyjaśnił Jan Frankowski.
Będzie gorzej?
Niestety prognozy nie są optymistyczne. Przez kolejne trzy dni temperatura będzie wzrastać, a wiatr nabierze na sile, dlatego istnieje zagrożenie, że wszystkie trzy pożary się połączą i powstanie jeden olbrzymi front o długości ponad 200 km.
Winne dzieci
Tymczasem australijskie ministerstwo obrony stara się wyjaśnić, czy pożar w rejonie Lithgow nie został wywołany przez ćwiczenia wojskowe, podczas których używano materiałów wybuchowych. Władze nie wykluczają, że przynajmniej kilka ognisk pożarów powstało w rezultacie podpaleń. Wszczęto dochodzenia mające to wyjaśnić.
- Na północ od Sydney, pożary, które strawiły ponad 8 tys. ha lasów i buszu podpalili dwaj chłopcy: 11 i 14-latkowie. Straty są przeogromne - dodał Andrzej Lubieniecki.
Za wcześnie
Tegoroczny sezon pożarów Australii, który poprzedza rozpoczynający się w grudniu okres lata na południowej półkuli, zaczął się wyjątkowo wcześnie i jest wyjątkowo intensywny. W tym roku bardzo ciepła wiosna i brak opadów stworzyły niezwykle sprzyjające warunki dla pożarów.
Jak dotąd, bilans pożaru sięga setki ludzi bez dachu nad głową, 300 spalonych budynków i jednej ofiary śmiertelnej.
Autor: kt/rs / Źródło: TVN24, PAP