Ma rozpiętość skrzydeł jumbo jeta i waży tyle co mały samochód. Mowa o samolocie napędzanym wyłącznie energią słoneczną - Solar Impulse. W niedzielę ukończył swój czwarty i przedostatni etap lotu z zachodniego na wschodnie wybrzeże USA, wylądował w Waszyngtonie.
Maszyna wylądowała w niedzielę kwadrans po północy czasu lokalnego na międzynarodowym lotnisku Dulles w stanie Wirginia, na przedmieściaściach Waszyngtonu. Leciała ze średnią prędkością 69 km/h i była pilotowana tylko przez jedną osobę, bowiem kokpit nie jest w stanie pomieścić nikogo więcej.
5 tys. km bez kropli paliwa
Trasa z St. Louis do Dulles była przedostatnią częścią wyzwania, jakie postawili przed sobą dwaj piloci - Bertrand Piccard i André Borschberg - pionierzy tego rodzaju lotów. Od 3 maja pokonują trasę 5 tys. km, od San Fransisco na zachodnim wybrzeżu do Nowego Jorku na wschodnim wybrzeżu USA.
Całą trasę odbędą w pięciu przelotach, chociaż z technicznego punktu widzenia mogliby to zrobić bez śródlądowania. Jednak byłoby to zbyt trudne dla pojedynczego lotnika, ponieważ samolot nie jest wyposażony w automatycznego pilota.
Zbudują kolejny
Śmigła Solar Impulse są napędzane energią czerpaną z baterii słonecznych zasilanych ponad 12 tysiącami ogniw fotowoltaicznych. Ogniwa umieszczone są na jego skrzydłach o rozpiętości 64 metrów. Samolot może latać po zmroku na energii słonecznej wytworzonej w ciągu dnia.
Solar Impulse to model testowy dla bardziej zaawansowanego samolotu, który zespół planuje zbudować i oblecieć nim kulę ziemską w 2015 roku.
Autor: mm/rs / Źródło: Reuters TV