Młody polski naukowiec jest o krok od stworzenia systemu, który pozwoli przewidywać powstawanie trąb powietrznych. Jak sam twierdzi, sprawdzalność jego metody sięga już 59 proc. W rozmowie z tvnmeteo.pl Mateusz Taszarek zdradza, że jego algorytm przewidział katastrofalną trąbę powietrzną z lipca 2012 roku, która w Borach Tucholskich zrujnowała hektary lasu i zabiła człowieka.
14 lipca 2012 roku nad Borami Tucholskimi przeszła potężna trąba powietrzna. Pozostawiła po sobie szeroki na 300 metrów i długi na 8-9 km pas zniszczeń. Zniszczyła setki hektarów starego lasu, zerwała dachy z domów i doprowadziła do śmierci jednej osoby. Przed jej pojawieniem się nikt oficjalnie ludzi nie ostrzegł.
Obecnie w naszym kraju powstają jedynie ogólne prognozy, w których uwzględnia się możliwość wystąpienia trąb powietrznych. Tworzone są przez pracowników Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej zwanych pieszczotliwie "burzynkami" oraz pasjonatów meteorologii, np. głośnych Łowców Burz. Oficjalnie jednak nikt nie wydaje ostrzeżeń, bo Polska nie posiada systemu, który pozwoliłby skutecznie przewidzieć i poinformować o niebezpieczeństwie powstania trąby powietrznej.
Przewidział trąbę z lipca 2012
Aby w przyszłości nie dochodziło do sytuacji podobnych jak w lipcu 2012 roku Mateusz Taszarek, doktorant w Instytucie Geografii Fizycznej i Kształtowania Środowiska Przyrodniczego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, pracuje nad stworzeniem systemu ostrzeżeń przed trąbami powietrznymi w Polsce. Choć jego projekt wciąż jest w fazie testów, Taszarek odnotował już znaczący sukces. W lipcu 2012 roku dzięki stworzonej przez niego metodzie udało się przewidzieć powstanie silnych trąb powietrznych w Polsce. Wtedy właśnie pojawiły się w okolicach Starogardu Gdańskiego, Kwidzyna, Sztumu, Świecia, a wreszcie Borów Tucholskich.
- System wydał ostrzeżenie, że w północnej części Polski występuje ryzyko powstania trąby powietrznej, która rzeczywiście się później utworzyła. Była to trąba powietrzna o sile F2/F3 (180-300 km/h) w skali Fujity. Indeks przewidział również słabsze trąby - mówi tvnmeteo.pl Mateusz Taszarek. - Niektórych trąb nie udało się jednak ująć w prognozach, dlatego ważne jest, by cały czas pracować nad algorytmem, minimalizować ilość fałszywych alarmów i zwiększać stopień wykrywalności tak, by działał jak najlepiej - dodaje meteorolog.
Eksperci zgodnie twierdzą, że system ostrzeżeń przed trąbami powietrznymi jest kluczowy dla chronienia ludzkiego życia. - Choć trąby powietrzne nie zdarzają się często, system jest potrzebny. Las co prawda się nie uchroni, jednak można oszczędzić życie ludzkie - tłumaczy Szymon Walczakiewicz, meteorolog z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Tysiące danych, setki analiz
W jaki sposób powstaje system prognozowania przed trąbami powietrznymi, nad którym pracuje Taszarek? Pracę nad nim podzielono na kilka etapów. Pierwszym z nich było opracowanie algorytmu opisującego masę powietrza, w której może utworzyć się to zjawisko. Ma to kluczowe znaczenie dla trafności przewidywań, bo trąby powietrzne i tornada w różnych częściach świata powstają w nieco odmiennych warunkach. Dlatego na polskim gruncie inne systemy nie sprawdziłyby się w odpowiedni sposób.
W kolejnej fazie stworzone wcześniej równanie musiało zostać przetestowane. Okazało się wówczas, że jeśli algorytm zostanie odpowiednio wykorzystany, to pozwala przewidywać nawet 59 proc. przypadków. To bardzo wysoki wynik przy tak gwałtownych zjawiskach.
W czasie testów badane były również fałszywe alarmy, czyli przypadki, kiedy według prognozy powinna wystąpić trąba powietrzna, ale się nie pojawiła. Oscylowały one w granicach 49 proc. Pamiętać jednak należy, że część zjawisk, które mogły wystąpić w tych warunkach, niekoniecznie rozwinęły się w postać trąby powietrznej, ale wciąż mogły stwarzać istotne zagrożenie.
Obecnie, młody naukowiec skupia się na ostatniej fazie projektu, czyli na finalnym systemie ostrzeżeń, który będzie w stanie przekazywać ostrzeżenia mieszkańcom zagrożonych terenów. Chce połączyć swój algorytm z aktualnymi danymi pochodzącymi z radarów meteorologicznych i detektorów wyładowań, czyli tzw. wykrywaczy burz. Proces ten jest czasochłonny, bo wymaga co najmniej kilku lat testów. Potem system mógłby automatycznie wysyłać alarmy do zagrożonych ludzi przez dostępne kanały komunikacji.
- Praca Mateusza Taszarka idzie w dobrym kierunku. Stworzył wskaźnik, który - jeśli zaistnieje potrzeba - będzie można modyfikować. Stopień jego sprawdzalności już jest wysoki, a co do fałszywych alarmów - zawsze będą się zdarzać. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będzie to pierwszy system, który uda się wdrożyć. Ułatwi on podejmowanie decyzji służbom zarządzania kryzysowego - dodał Szymon Walczakiewicz.
Autor: Katarzyna Tomczak / ŁUD / Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock