Strażacy z Nowej Południowej Walii przez niemal całą noc walczyli z megapożarem szalejącym w regionie Gór Śnieżnych. Płonął obszar o powierzchni prawie 550 tysięcy hektarów. W kilku australijskich i nie tylko miastach odbyły się protesty przeciwko polityce rządu Scotta Morissona.
Od kilku miesięcy trwa walka ze śmiercionośnymi pożarami w Australii, a strażacy ciągle mają pełne ręce roboty. Noc z piątku na sobotę lokalnego czasu była wyjątkowo długa dla strażaków z Nowej Południowej Walii - w rejonie Gór Śnieżnych trzy pożary połączyły się w jeden wielki megapożar.
Poprawa warunków
Pożar Green Valley o powierzchni 233 tysięcy hektarów połączył się z tym usytuowanym w East Ournie Creek oraz ogromnym, sięgającym 312 tysięcy hektarów pożarem Dunns Road.
Premier Nowej Południowej Walii Gladys Berejiklian poinformowała, że skalę zniszczeń będzie można ocenić dopiero rano. Obniżono stopień alarmów przeciwpożarowych obowiązujących niedaleko miasta Bundanoon oraz w okolicach Gór Śnieżnych. Jak mówią strażacy, aktywność tamtejszych pożarów się zmniejszyła.
Z pożarami walczą też strażacy ze stanu Australia Południowa.
- Zmieniające się warunki pogodowe powinny pozwolić załogom skutecznie zmniejszyć rozprzestrzenianie się i kontrolowanie pożarów. One jednak nie zgasną dzisiaj, nie chciałbym, aby ktokolwiek miał złudną nadzieję. To ciągła i długa operacja - powiedział Mark Jones, szef straży pożarnej stanu Australia Południowa.
Protesty w Londynie i australijskich miastach
W piątek pod Ambasadą Australii w Londynie zebrały się dziesiątki ludzi, którzy protestowali przeciwko nieudolności australijskiego rządu związanej z kryzysem spowodowanym przez pożary.
Około 30 tys. protestujących przeciwko polityce rządu zgromadziło się w czwartek w dzielnicy bankowej Sydney. Domagają się dymisji premiera Scotta Morrisona, który wbrew oficjalnemu stanowisku australijskiego Urzędu Meteorologicznego w swych wypowiedziach neguje wszelki związek między kryzysem klimatycznym a eksploatacją na wielką skalę australijskich złóż węgla.
Protestowano też w Melbourne.
- Protestujemy, ponieważ trwające od września pożary, wskutek których straciło życie 26 osób, spłonęło ponad dwa tysiące domów i zginęło w ogniu bądź utraciło schronienie około miliarda zwierząt, przybrały bezprecedensowe rozmiary - ogłosiła w Melbourne podczas demonstracji Anneke De Manuel ze studenckiego ruchu ekologicznego.
"Wciąż będziemy doświadczać pożarów"
W obliczu pogorszenia warunków pogodowych w piątek władze kraju wezwały prawie ćwierć miliona mieszkańców stanu Wiktoria do ewakuacji. Otrzymali SMS-y z informacją o ewakuacji. Ostrzeżeni zostali również mieszkańcy stanów Nowa Południowa Walia i Australia Południowa. Służby nie podały jednak liczby objętych nimi osób.
Premier kraju, Scott Morrison, nalegał w piątek, aby mieszkańcy pozostali w pogotowiu i w przypadku zagrożenia jak najszybciej opuścili swoje domy.
- Przy tak dużej ilości ognia przez kolejne tygodnie wciąż będziemy doświadczać pożarów - powiedział Daniel Andrews, premier Wiktorii. Jak dodał, nawet Melbourne, w którym w przyszłym tygodniu prognozowane są opady deszczu, czeka jeszcze długa droga, zanim sytuacja wróci do normy.
Chronią ośrodki narciarskie
W największym ośrodku narciarskim na półkuli południowej, Perisher, nieustannie pracują urządzenia naśnieżające. Jednak zamiast śniegu wyrzucają z siebie hektolitry wody. W ten sposób ośrodek przygotowuje się na nadejście pożarów.
Taką samą taktykę obrał ośrodek narciarski w Thredbo. - Włączyliśmy wszystkie urządzenia naśnieżające, aby powstrzymać ataki płomieni - powiedział właściciel ośrodka Stephen Turner.
Wilgotna ziemia
Nad Perisherem i okolicami latały samoloty przeciwpożarowe. Mieszkańcy obawiają się powtórzenia historii ośrodka Selwyn Snow Resort, położonego około 50 kilometrów na północ od Thredbo. Tydzień temu płomienie zniszczyły zabudowania ośrodka i uszkodziły sprzęt.
Zwykle umiarkowany pogodowo region Gór Śnieżnych jest popularnym miejscem turystycznym nawet latem. Szacuje się, że w okresie bezśnieżnym odwiedza go prawie 500 tysięcy osób. W tym roku turyści są rzadkością.
Mieszkańcy, którzy pozostali, starają się ochronić swój dobytek wszystkimi siłami.
- Mamy zbiorniki na wodę na wzgórzu, zamierzamy umieścić zraszacze i będziemy podlewać całą roślinność wokół budynku. Następnie chcemy nawadniać ziemię, aby utrzymać ją wilgotną - powiedział Mark Glover, współwłaściciel ośrodka Thredbo i strażak-ochotnik.
Działają jak mogą
Z powodu zagrożenia pożarowego w ubiegłym tygodniu władze zamknęły Park Narodowy Góry Kościuszko. Na początku tygodnia pracownicy parku owinęli folią ognioodporną niektóre z zabytków dziedzictwa narodowego, w tym drewniane budynki.
Burmistrz regionu Peter Beer, powiedział, że wszystkie możliwe środki zostały podjęte, a losy położonych wyżej miast są teraz w rękach natury.
CZYTAJ TAKŻE: "PONAD MILIARD ZWIERZĄT ZGINĘŁO W POŻARACH"
10,3 miliona hektarów
W piątek w dziewięciu miastach kraju mają odbyć się marsze zorganizowane przez studentów, którzy chcą zaprotestować przeciwko, jak podkreślają, bezczynności premiera Scotta Morrisona w obliczu pogłębiającego się kryzysu pożarowego.
Pożary w Australii zabiły do tej pory 27 osób. Jak szacuje Chris Dickman z Uniwersytetu w Sydney, zginęło nawet miliard zwierząt, a ogień strawił ponad 10,3 miliona hektarów terenu. To więcej niż obszar zajmowany przez wszystkie lasy w Polsce.
Autor: kw,dd/aw / Źródło: Reuters, news.com.au, PAP