Niedługo miną 2 lata od dnia, kiedy czwórka Polaków - Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski - stanęła zimą, jako pierwsi ludzie na świecie, na szczycie Broad Peak. To również dwa lata od dnia, kiedy Berbeka i Kowalski zostali w Karakorum na zawsze. 7 marca w Karkonoszach, ku pamięci Tomasza Kowalskiego odbędzie się Zimowy Ultramaraton Karkonoski.
Osiągnięciami Tomka Kowalskiego, himalaisty, który zginął 6 marca 2013 roku po pierwszym zimowym zdobyciu Broad Peak (8047 m), można obdzielić niejedną osobę. W 2009 roku w trakcie jednej wyprawy zdobył 3 najwyższe szczyty Ameryki Południowej: Ojos del Salado (6893 m), Monte Pissis (6793 m), Aconcagua (6961 m). Dwa lata później, w roku 2011, w ciągu 24 dni udało mu się zdobyć cztery najwyższe siedmiotysięczniki leżące na terytorium byłego Związku Radzieckiego: Szczyt Lenina (7134 m), Szczyt Korżeniewskiej (7105 m), Szczyt Ismaila Samaniego (7495 m) i Chan Tengri (7010 m). Za ten wyczyn dostał wyróżnienie w "Kolosach", prestiżowym konkursie dla podróżników, żeglarzy czy alpinistów.
Życie w biegu
Kowalski również biegał. Ukończył między innymi Stormy 50 Miler w Kanadzie (bieg na dystansie 50 mil z sumą przewyższeń ponad 4500 metrów), Waldo 100 km w USA czy też Mt. Kinabalu International Climbathon Race na Borneo. Startował i wygrywał również w rajdach przygodowych. Agnieszka Korpal, narzeczona Tomka i współorganizatorka Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego, mówi portalowi tvnmeteo.pl, że Tomek był zawsze niesamowicie zmotywowany do wykorzystywania każdej chwili i możliwości w życiu.
- Był niesamowicie pogodną i towarzyską osobą - mówi Agnieszka. - Uwielbiał imprezy, miał mnóstwo znajomych. Żył zawsze w biegu, lecz mimo to dla każdego potrafił znaleźć czas - dodaje.
Magiczne Karkonosze
Dlaczego Karkonosze zostały wybrane na miejsce biegu, który upamiętni postać Tomka Kowalskiego? Anna Kautz, która jest współorganizatorką biegu, tłumaczy tę decyzję.
- Wybraliśmy Karkonosze po pierwsze dlatego, że to właśnie tam Aga i Tomek razem trenowali i tam planowali w przyszłości zamieszkać. Po drugie dlatego, że darzymy te góry wielkim sentymentem. A po trzecie dlatego, że są przepiękne zimą i mają wówczas niesamowity klimat - mówi Kautz. - 90% wolontariuszy zaangażowanych w Zimowy Ultramaraton Karkonoski, to znajomi, przyjaciele i rodzina Tomka. W ten jeden weekend w roku chcemy zrobić dla niego coś wyjątkowego - dodaje Agnieszka Korpal.
Katarzyna Karpa, autorka bloga "Tak, dobiegnę!", twierdzi, że "ten, kto raz spróbuje biegać po górach, komu raz wzruszenie wyciśnie łzy na grani, kto raz rozpędzi się na zbiegu, ten wpadnie jak śliwka w kompot i zostanie przy tym na zawsze".
- Dlaczego biegam po górach? Dla widoków, dla uniesień, dlatego, że od wszystkiego jest się bardzo daleko. Biegam po górach po to, żeby być samemu ze sobą, wszystko zrozumieć, a potem nie myśleć o niczym - mówi Karpa.
Ultra - z czym to się je?
Dla wielu - szczególnie tych, którzy z bieganiem mają niewiele wspólnego - ultramaratony są czymś, co wykracza poza granice wyobraźni. Bo jak można z własnej, nieprzymuszonej woli zdecydować się na przebiegnięcie 50, 80 czy 100 kilometrów. Kiedy dołożymy do tego jeszcze góry, nieprzewidywalną pogodę (która niejednokrotnie oznacza albo odwodnienie, albo przemarznięcie) i konieczność opłacenia wpisowego, to takie działanie wydaje się tym bardziej bezsensowne.
Jak mówi Paweł Pakuła, ultramaratończyk, wszystko jest kwestią treningu.
- To nie jest tak, że ktoś, kto biega po 100 kilometrów po górach, jest jakimś cyborgiem. Wielu ludzi tak myśli, ale to dlatego, że sami nie trenują biegania - opowiada Paweł. - Wytrenowanie i regularna praca, wcale nie tak ciężka jak się wydaje, są kluczem do sukcesu - dodaje.
Myśli mają własne drogi
O myśleniu, a w zasadzie jego braku, mówi też Marcin Krasoń, ultramaratończyk i bloger biegowy, znany w środowisku jako "Krasus".
- Podczas zawodów nie myślę. Skupiam się na tym, by nie zgubić trasy, pilnuję zaplanowanej taktyki, rozważam kolejne kilometry i przypominam sobie co chwilę o regularnym jedzeniu i piciu - opowiada Krasoń. - Czas na rozmyślania o życiu i świecie jest podczas treningowych wybiegań. Intensywność zawodów, nawet tych ultra, jest zbyt wysoka na takie atrakcje. Poza tym trzeba być ciągle uważnym i podziwiać widoki tak, żeby jednak patrzeć pod nogi, żeby nie "wywinąć orła" - kończy Marcin.
Warto pamiętać o tym, że w przypadku biegów górskich, nie ma mowy o ciągłym biegu.
- Nawet najlepsi przy bardzo stromych podejściach przestają biec i przechodzą w marsz - dodaje Paweł Pakuła. Zwraca on tez uwagę na koncentrację w trakcie zawodów. - W jednym momencie podchodzisz do góry, a w kolejnym zbiegasz na łeb na szyję. Ciągle sprytnie kluczysz pomiędzy kamieniami. To wymaga uwagi i ciągłej koncentracji - dodaje Paweł.
Jest to szczególnie ważne w końcówkach takich biegów, które to są szczególnym czasem dla każdego biegacza i nierzadko są testem jego psychiki.
- Wielu zawodników jest wówczas (po kilku, kilkunastu godzinach biegu - dop. aut.) skrajnie wymęczonych. Trzeba wtedy zaciskać zęby i sięgać do granic swoich możliwości psychicznych i fizycznych - opowiada Pakuła.
Przyjadą tam dla Tomka
Jak mówią zawodnicy, Zimowy Ultramaraton Karkonoski - z racji tego, że po pierwsze jest zimowy, a po drugie jest górski - jest jednym z największych wyzwań w sportach wytrzymałościowych.
- Nie szkodzi, że ma tylko 54 kilometry, ale jest w górach! Jest w pięknych, polskich Karkonoszach, a na dodatek w ich śnieżnym wydaniu - mówi tvnmeteo.pl Paweł Choiński, ultramaratończyk i biegowy bloger. - Szrenica, Śnieżne Kotły, Śnieżka... Czego chcieć jeszcze? - pyta Paweł.
Marcin Krasoń dodaje, że do startu w ZUK-u skłoniły go zdjęcia z ubiegłorocznej edycji.
- Po ich obejrzeniu powiedziałem sobie: "za rok startuję, nie ma innej opcji!". Oczywiście podoba mi się również idea upamiętnienia Tomka. Nie miałem przyjemności poznać go osobiście, ale bardzo mocno kibicowałem jego ostatniej wyprawie. Dzięki takim inicjatywom więcej osób może poznać jego samego oraz jego osiągnięcia - dodaje Krasoń.
Czym właściwie jest ZUK
- Startujemy 7 marca 2015 roku - mówią portalowi tvnmeteo.pl organizatorki biegu. - W porównaniu do pierwszej edycji biegu jest kilka zmian. Między innymi odwróciliśmy trasę zawodów. Teraz zawodnicy wyruszą z Polany Jakuszyckiej, wbiegną na Szrenicę, przebiegną przez Śnieżne Kotły i Przełęcz Karkonoską, by później wbiec na szczyt Śnieżki, skąd ruszą dalej w kierunku Przełęczy Okraj. Meta biegu ulokowana jest na deptaku w centrum Karpacza - opowiadają Agnieszka i Anna.
Jak to bywa w górach, pogoda może być bardzo nieprzewidywalna. Dość powiedzieć, że jeszcze niedawno w Karkonoszach obowiązywał trzeci stopień zagrożenia lawinowego. Obecnie ciężko jest stwierdzić, w jakich warunkach będą poruszać się zawodnicy. Organizatorzy są jednak przygotowani na każdą ewentualność.
- Pogoda na trasie może w dużym stopniu wpłynąć na przebieg rywalizacji. W przypadku opadów śniegu tempo zawodników na pewno spadnie i spędzą oni na trasie więcej czasu. Niebezpieczny również może być rozmarzający śnieg, który może zamienić się w lodowatą skorupę. - mówi Agnieszka Korpal. - W przypadku bardzo złych warunków atmosferycznych trasa zostanie zmieniona i przeprowadzona w niższych, bezpieczniejszych partiach gór. - dodaje Anna Kautz.
Zimowy Ultramaraton Karkonoski w liczbach: na liście startowej znajduje się 270 zawodników. Trasa liczy 54 kilometry, suma przewyższeń wynosi około 2200 metrów. Limit na pokonanie całości wynosi 11 godzin.
Autor: Marcin Kargol / Źródło: tvnmeteo.pl