Pięciu skoczków spadochronowych uratowało życie dzięki zimnej krwi pilota balonu, z którym latali w pobliżu miejscowości Fitzgerald w Georgii w Stanach Zjednoczonych. Udało im się wyskoczyć, nim balon został porwany na wysokość ponad 5 km. Potem runął w dół. 63-letni pilot nie przeżył - jego ciało po kilku dniach poszukiwań odnaleziono w lasach południowej Georgii.
Edward Ristaino pilotował balon, którym w piątek po południu leciało pięciu spadochroniarzy uczestniczących w zlocie odbywającym się w Fitzgerald. Podczas lotu doszło do załamania pogody.
Spokojnie polecił wyskoczyć
Według relacji spadochroniarzy Ristaino spokojnie polecił im, aby zeskoczyli na niewielkie otwarte pole, nad którym przelatywał balon. Skoczkowie wylądowali bezpiecznie. Zdążyli to zrobić kilka sekund przed tym, zanim burza porwała balon.
Kilka minut później dyspozytorzy numeru 911 odebrali połączenie od Ristaino, który spadał na ziemię. - Mówił dokładnie: "Jestem przebity i spadam" - relacjonował Bobby McLemore, szeryf hrabstwa Ben. - Na wysokości ok. 610 m powiedział: "Widzę drzewa " i to było wszystko. Transmisja się skończyła - dodał McLemore.
Ciało pilota balonu udało się odnaleźć dopiero w poniedziałek po trwających cały weekend poszukiwaniach. W lasach Georgii szukało go około sto osób na ziemi, a z powietrza załogi siedmiu helikopterów i samolotów.
Spadał 600 metrów na minutę
Jak udało się ustalić, m.in. na podstawie odczytów wysokościomierzy, skoczkowie wyskoczyli z balonu na wysokości około 1,5 km. Zanim dotarli oni do ziemi, Ristaino wraz z balonem został porwano około 600 metrów wyżej. Potem wiatry wciągnęły go w burzowe chmury na wysokość nawet 5,5 km. Wtedy balon zaczął spadać w dół.
Według ekspertów, balon runął prawdopodobnie pod wpływem silnych burzowych wiatrów. Ristaino spadał przez gęste chmury z prędkością nawet 145 km/h. 63-latek mógł nawet z taką prędkością uderzyć w las.
Myśleli, że to mgła
Meteorolodzy AccuWeather.com potwierdzają przejście silnej burzy w piątek wieczorem w okolicach Fitzgerald, w rejonie, gdzie rozegrała się tragedia. Świadczą o tym m. in. odczyty z radaru dopplerowskiego. O gwałtownym spadku ciśnienia i wzroście wiatru mówią także raporty z pobliskiego lotniska.Jak powiedział jeden ze spadochroniarzy w rozmowie z "Timesem", kiedy balon się wzniósł, zauważyli coś, co wydawało się być mgłą lub zadymieniem, ale potem szybko zdali sobie sprawę, że to burza. Jednak było już za późno, żeby uniknąć katastrofy.Sprawę bada Federalna Administracja Lotnictwa.
Autor: js/rs / Źródło: CNN, accuweather.com