Zachodnia część USA od kilku dni znowu płonie. Szczególnie trudna sytuacja panuje w stanie Waszyngton, gdzie - jak dotąd - spłonęło kilkadziesiąt domów oraz ponad 8 ha lasów i zarośli. Według oficjalnych danych napędzane suszą i gorącem pożary zdążyły strawić w tym roku prawie 2,5 mln ha terenów zielonych. To obszar porównywalny do powierzchni woj. warmińsko-mazurskiego.
Ogień, który rozszalał się w poniedziałek, nie przestaje trawić leżących na zachodzie USA stanów Idaho, Oregon i Kalifornia, jednak najgroźniejszy jest w Waszyngtonie. Jak dotąd spłonęło tam 60 domów i ponad 11 tys. ha lasów i zarośli. Mieszkańcy kolejnych 400 domów w północno-zachodniej części stanu zostali ewakuowani. Gubernator stanu Chrisitine Gregoire ogłosiła stan pogotowania w dwóch okręgach.
Przyczyny są różne
W zachodniej części Stanów wciąż powstają nowe ogniska pożarów, których przyczyn nie ustalono. Zdaniem policji i strażaków, mogą to być w dużej mierze przypadkowe zaprószenia ognia, ale nie wyklucza się też podpaleń. Płomienie rozprzestrzeniają się błyskawicznie i są bardzo trudne do opanowania.
Jak uważają władze stanu Idaho, niektórych pożarów w trudno dostępnych rejonach górskich nie uda się całkowicie ugasić. Dopiero opady śniegu mogą położyć im kres.
Spłonęły ponad 2 mln ha
Pożarom sprzyja najwyższa od ponad 50 lat susza, która nie odpuszcza od wielu tygodni. Nie bez znaczenia są też rekordowo wysokie temperatury i silne wiatry. Według oficjalnych danych, w całych Stanach Zjednoczonych pożary spopieliły w tym roku ok. 2,4 mln hektarów lasów i zarośli (ponad 24 tysięcy kmkw.)
Autor: map/rs / Źródło: PAP, Reuters