Prawie 1900 km po wodach Oceanu Arktycznego przepłynęli czterej mężczyźni łodzią napędzaną jedynie siłą ich mięśni. Wioślarze wyprawili się z Kanady w kierunku Grenlandii fragmentem szlaku zwanego Przejściem Północno-Zachodnim. Ta trasa, choć znana od kilkuset lat, w przeszłości zatrzymała ekspedycje wielu słynnych odkrywców.
Chociaż Przejście Północno-Zachodnie na mapie wygląda na wygodny szlak między Europą a wschodnią Azją, w praktyce żegluga na nim jest utrudniona ze względu na pokrywę lodową na wodach Oceanu Arktycznego. - Niezliczeni odkrywcy umierali na trasie Przejścia Północno-Zachodniego przez to, że przez setki lat było ono zmrożone i zatkane przez lód - podkreśla Kevin Valley, jeden z wioślarzy.
- Teraz również jest tam lód, ale w znacznie mniejszej ilości niż kiedyś. Bardzo chcieliśmy zwiększyć świadomość tego, że da się tamtędy przepłynąć, polegając tylko na sile ludzkich mięśni, łodzią liczącą 7,6 m długości - wyjaśnia.
Suszona żywność, odsalana woda
Zasady wyprawy, na którą wyruszył z trzema towarzyszami, były proste. W łodzi bez silnika i bez żagli, zbudowanej z drewna i włókna szklanego, wiosłowały na raz dwie osoby. Zmieniali się co trzy godziny. - Płynęliśmy okresami po 50, 60, 70 godzin, taki złapaliśmy rytm. Jest się wtedy trochę niewyspanym, ale można w międzyczasie drzemać. Musieliśmy być w ruchu, żeby po prostu gdzieś dotrzeć - opowiada Kevin Valley.
Dziennie przemierzali w ten sposób około 21 mil (34 km). Ich największym wrogiem był wiatr, który czasem wręcz uniemożliwiał wiosłowanie. Zresztą ogólnie warunki podczas wyprawy były naprawdę spartańskie.
- Stojąc na kotwicy, po prostu tłoczyliśmy się we czterech na łódce jak sardynki - opowiada inny uczestnik wyprawy Frank Wolf. Mężczyźni jedli tylko liofilizowaną żywność. Wodę pitną uzyskiwali dzięki odsalaczowi wody morskiej, działającemu na baterie słoneczne. Możliwości kąpieli raczej nie było, chyba że ktoś zechciał skorzystać z lodowatej wody.
Grizzly zamiast niedźwiedzia polarnego
Podczas podróży wioślarze zbierali dane dla kanadyjskich naukowców. Odnotowali, że oprócz wyraźnego zmniejszania sie grubości pokrywy lodowej inną oznaką zmiany klimatu są zmiany w przyrodzie, np. w faunie. Spodziewali się spotkać stada piżmowców i karibu, ale widok niedźwiedzia grizzly w rejonie naturalnym dla niedźwiedzi polarnych był zaskoczeniem.
- W Arktyce można teraz spotkać gatunki z południa, które kiedyś tam się nawet nie zbliżały - zauważa Frank Wolf. Przyznał też, że po zobaczeniu grizzly na czas snu wyciągali na wierzch strzelbę, ale nie musieli jej użyć.
Wioślarze spędzili w podróży 55 dni, pokonując 1163 mile (1871 km), co stanowi połowę dystansu do Grenlandii. Wyprawę zakończyli na wyspie Victoria. - To była podróż, która liczy się najbardziej. Wiele się podczas niej dowiedzieliśmy, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy - podsumował Kevin Valley.
Kilka wieków prób
Przejście Północno-Zachodnie to droga morska z Europy do wschodniej Azji biegnąca wewnątrz Archipelagu Arktycznego. Chociaż jego istnienie zostało teoretycznie udowodnione przez angielskich geografów już w końcu XV wieku, jego przemierzenie w całości nastąpiło dopiero kilkaset lat później.
Eksploracji próbowały liczne ekspedycje, jednak udawały im się tylko przeprawy cząstkowe. Te liczne próby przyczyniły się za to do do gruntownego poznania terenów arktycznych Ameryki Północnej. Wreszcie w latach 1903–1906 r. Przejście w kilku etapach pokonał Roald Amundsen na statku Gjoa. Pierwszym, który przepłynął cały szlak w ciągu jednego sezonu nawigacyjnego, był Henry Larsen w 1944 r. Podróż statkiem na statkiem St. Roch zajęła mu 86 dni.
Autor: js/ja / Źródło: ENEX