Do 12 wzrósł bilans ofiar śmiertelnych burz, jakie przeszły nad wschodnim wybrzeżem USA w piątek wieczorem. W jej wyniku 4 mln osób w dziewięciu stanach nadal pozostaje bez prądu. Oznacza to dla nich poważne kłopoty, ponieważ w ich domach nie działa klimatyzacja, która mogłaby przynieść ulgę podczas rekordowo ciepłych dni.
Piątkowe nawałnice nad wschodnim wybrzeżem USA zebrały śmiertelne żniwo.
Gubernator Wirginii Bob McDonnell poinformował o sześciu ofiarach śmiertelnych burzy w tym stanie. Jedną z nich jest zabita podczas snu 90-letnia kobieta, na której dom w mieście Springfield spadło drzewo. Z kolei 27-letni mężczyzna poniósł śmierć w przygniecionym przez drzewo samochodzie. W stanie Maryland w podobnych okolicznościach zginął 25-letni kierowca. Dwóch towarzyszących mu pasażerów zostało rannych. W New Jersey zginęło dwóch chłopców, w wieku dwóch i siedmiu lat, którzy znajdowali się w namiocie, na który spadło drzewo.
Nie wiadomo, kim są pozostałe ofiary smiertelne. Władze dotkniętych gwałtownymi burzami stanów ponadto nie podały liczby rannych.
Bez prądu, ale za to z potwornymi upałami
Ponad 4 mln ludzi po burzach ciągle nie ma prądu. W piątek wieczorem prawie milion odbiorców nie miało elektryczności w Waszyngtonie. Awarią zostało dotkniętych prawie 2,5 mln mieszkańców stanu Wirginia. W Zachodniej Wirginii prądu nie ma 688 tys. osób, a w Ohio - prawie 1 mln ludzi. Brak w dostawach prądu daje się we znaki także mieszkańcom Indiany.
To prawdziwy problem, bo w stanach przez które przeszły burze panują od kilku dni rekordowe upały. Brak prądu uniemożliwia im na korzystanie z klimatyzatorów, bez których trudno wytrzymać w nagrzanych domach i mieszkaniach. Przedstawiciele zakładów energetycznych nie mają najlepszych wiadomości. Ich zdaniem usuwanie awarii zajmie kilka dni.
- Była to potężna burza, która spowodowała awarię na olbrzymia skalę. Kilkanaście godzin od jej uderzenia jesteśmy dopiero na etapie oceniania skali zniszczeń - przyznał w sobotę Clay Anderson, rzecznik prasowy zakładów energetycznych Pepco z Waszyngtonu.
Rekordy pobite
W piątek w Waszyngtonie i okolicach termometry wskazywały rekordową dla czerwca temperaturę - ponad 40 st. Celsjusza. Tym samym został pobity rekord z 1934 roku. Wtedy w amerykańskiej stolicy było 38,3 st. C.
W nadchodzących dniach w dalszym ciągu będzie upalnie. Amerykańskie Narodowe Centrum Meteorologiczne zapowiada, że temperatura będzie przekraczać 39 stopni Celsjusza, ale wysoka wilgotność powietrza spowoduje, że będzie odczuwana nawet jak 43 st. C. Synoptycy zapowiadają kolejne burze.
Stan klęski żywiołowej
Tragiczny bilans burz, które rozpętały się w piątek wieczorem (czasu lokalnego) może jeszcze wzrosnąć. Ponieważ sytuacja jest naprawdę poważna, gubernatorzy Wirginii, Zachodniej Wirginii i Ohio ogłosili stan klęski żywiołowej. Pozwoli im to uzyskać pomoc federalną na usuwanie zniszczeń poczynionych przez żywioł.
Autor: mm/map / Źródło: PAP