Przez najbliższe tygodnie sonda InSight będzie szukała najlepszego miejsca do wbicia w marsjańską glebę urządzenia mierzącego temperaturę pod powierzchnią planety. Będzie też robiła kolejne zdjęcia okolicy. Z dokładnością do poszczególnych kamieni - podkreślają badacze.
Bezzałogowa sonda kosmiczna InSight, wysłana przez amerykańską Narodową Agencję Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej (NASA) wylądowała w poniedziałek wieczorem polskiego czasu na powierzchni Marsa. Misja ma za cel zbadanie wnętrza Czerwonej Planety.
Sonda bada Marsa
Lądowanie sondy InSight to ważne przedsięwzięcie NASA. Misja jest głównie amerykańska z udziałem Niemiec i Francji, ale w badaniach uczestniczą też Polacy. Polska Astronika we współpracy z kilkunastoma innymi firmami oraz ośrodkami badawczymi wykonała mechanizm penetratora gruntu, urządzenia Kret HP3.
- Największe ryzyko, jakie do tej pory było, to lądowanie, bo różnie z tym bywa - przyznała we "Wstajesz i wiesz" we wtorek TVN24 Ewelina Ryszawa, mechanik inżynier z Astroniki.
- To bardzo ważna misja dla nauki. Po raz pierwszy, dzięki między innymi naszemu mechanizmowi, będziemy się wbijać pięć metrów pod powierzchnię Marsa - podkreśliła.
Pomiary temperatury
- To instrument, który działa jak termometr wbijany w powierzchnię Marsa - opisywała działanie Kreta Ryszawa. Na Marsie, tak jak na Ziemi, występują roczne wahania temperatury. Na głębokości kilku metrów wpływ tego zjawiska można pominąć.
- Chodzi o to, żeby wbić się na pięć metrów i oddzielić się od wpływu zmian temperatur powierzchniowych - mówiła mechanik.
- Już poniżej trzech metrów przestają mieć znaczenie wahania termiczne, wywołane cyklem dzień-noc czy sezonowe zmiany temperatury. Dlatego na tej głębokości można zmierzyć faktyczną temperaturę, jaka dociera spod powierzchni Marsa - precyzował w rozmowie z PAP inżynier Łukasz Wiśniewski, także z Astroniki.
Kilkanaście dni pracy Kreta
Przez najbliższe tygodnie sonda InSight będzie szukała najlepszego miejsca do podjęcia badań. Będzie też robiła zdjęcia okolicy. Dzięki nim zostanie wykonany bardzo szczegółowy model okolic lądowania z dokładnością do poszczególnych kamieni. Dopiero potem wysuną się instrumenty, które muszą być umieszczone w pewnej odległości od lądownika - czyli sejsmometr oraz Kret.
Badacze szacują, że urządzenie wkroczy do akcji na początku stycznia i przetransportuje czujniki temperatury do wnętrza planety.
- To potrwa mniej więcej kilkanaście dni, ponieważ nie wbijamy się od razu na pięć metrów, tylko małymi etapami - zaznaczyła w TVN24 Ryszawa.
Zobacz pierwsze zdjęcia z Marsa i wizualizacje przygotowane przez naukowców:
"Być może w głębi Marsa tli się aktywność"
Naukowcy czekają też na dane sejsmologiczne. - Oprócz zarejestrowania upadku małych planetoid na powierzchnię Marsa, sonda InSight może też zarejestrować ruchy masowe, czyli osunięcie się materii na jakimś zboczu, ale również i sygnały z wnętrza planety. Być może w głębi Marsa tli się aktywność związana z przepływani magmy, która w całości nie zastygła - tłumaczył dr Piotr Witek z Zakładu Dynamiki Układu Słonecznego i Planetologii Centrum Badań Kosmicznych PAN.
Dodał, że niezależnie od źródła zarejestrowanych fal sejsmicznych, już sam sposób ich rozchodzenia się zdradzi naukowcom, jaka jest wewnętrzna struktura planety, jak gruba jest jej skorupa i czy jądro Marsa jest zestalone.
Cała misja InSight ma zakończyć się po upływie roku marsjańskiego, czyli niespełna dwóch lat ziemskich.
Co dalej z wynikami badań?
Jak poinformował Łukasz Wiśniewski z Astroniki, dane zebrane przez instrumenty naukowe w ramach eksperymentów trafią najpierw do głównego badacza z NASA. Następnie zostaną udostępnione kilkudziesięciu badaczom współpracującym.
Jest wśród nich także Polak, dr Jerzy Grygorczuk. Polski inżynier - jako pracownik Centrum Badań Kosmicznych i jeden z założycieli firmy technologiczno-naukowej Astronika - opracował wiele mechanizmów kosmicznych, m.in. technologię wykorzystaną podczas misji Rosetta.
Mars "zabiera i daje"
Badacze oceniają, że sondzie prawdopodobnie już nic nie grozi. Zdaniem naukowców pewne trudności mogłyby sprawić burze pyłowe. Czasem zmniejszają one dopływ światła do paneli słonecznych, a więc i prądu do urządzeń. - Doświadczenie pokazuje, że Mars jedną ręką zabiera, a drugą daje. Łaziki też są zasilane z baterii słonecznych i mają problemy podczas burz, ale przechodzące nad nimi wiry pyłowe zabierały czasem pył, który osiadł na kamerach urządzeń. Mieliśmy dzięki temu lepszy obraz. Tylko globalne burze pyłowe są dużym zagrożeniem, ale taka właśnie zakończyła się na Marsie i na następną raczej poczekamy kilka lat - uspokajał dr Witek z CBK.
InSight wylądowała po półrocznej podróży
Amerykańska sonda InSight, wystrzelona z Bazy Sił Powietrznych Vandenberg (USA) w maju 2018 r., po trwającej sześć miesięcy podróży, wylądowała w poniedziałek na Czerwonej Planecie.
Lądownik InSight osiadł na powierzchni Marsa ok. godz. 20.40 czasu środkowoeuropejskiego. Na pierwszy sygnał trzeba było czekać około ośmiu minut - tyle czasu trwa przesłanie informacji z Marsa na Ziemię. Dochodzące po kolei dane potwierdziły sukces misji na jej kluczowym etapie, w fazie wejścia w atmosferę i lądowania.
- InSight wylądowała na płaskiej powierzchni równiny Elysium Planitia. To miejsce jest najlepsze dla dokonania pomiarów geologicznych – ocenił Łukasz Wiśniewski z Astroniki.
Autor: anw//rzw / Źródło: tvnmeteo.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: NASA