- Człowiek się wyłącza - przyznała Małgorzata Wojtaczka, pierwsza Polka, która samotnie zdobyła biegun południowy. Była zdana wyłącznie na siebie na lodowym pustkowiu przez ponad dwa miesiące.
- Cały czas mi się wydaje, że zaraz będę z powrotem na Antarktydzie - stwierdziła Małgorzata Wojtaczka, 51-letnia wrocławianka, która w 69 dni pokonała 1200 kilometrów przez Antarktydę. Rozpoczęła wyprawę 18 listopada 2016, a cel zdobyła 25 stycznia 2017 roku.
Wojtaczka nie kryje dumy ze swojego wyczynu. Dużo samozaparcia dodały jej słowa wsparcia i otuchy od ludzi.
- Człowiek się wyłącza. Na początku wracałam jeszcze myślami do Polski, ale potem trudno mi się było na tym skoncentrować. Znajomi wysyłali mi informacje, docierały do mnie każde pozdrowienia. To mnie dopingowało, żeby iść szybciej i dojść na biegun - powiedziała Wojtaczka. - To było duże wyzwanie, ale jednocześnie najpiękniejsza wyprawa mojego życia - przyznała z radością zdobywczyni bieguna - dodała.
Z dnia na dzień coraz trudniej
Jak przyznała Wojtaczka, z każdym kolejnym dniem wyprawa robiła się coraz trudniejsza.
- Na początku wyprawy mogłam posiedzieć na sankach podczas przerwy, podziwiać widoki, chmury, a później spowolnienie marszu spowodowało, że musiałam liczyć każdą minutę, żeby zdążyć na samolot - powiedziała Wojtaczka. - Ostatni tydzień to już był wyścig, żeby zdążyć. Była nietypowa pogoda w tym roku. Duże opady śniegu zwolniły mój marsz i musiałam dłużej iść każdego dnia przez ostatni tydzień - dodała.
Czasu było coraz mniej, bo wraz z końcem sezonu likwidowana jest amerykańska baza antarktyczna. Istniało ryzyko, że jeśli Wojtaczka nie dojdzie do celu, to zostanie zabrana z drogi. Wtedy jednak nie osiągnęłaby tego, co zamierzała.
Spała więc coraz krócej, by jak najwięcej czasu spędzić na marszu. Jadła też coraz mniej, bo kończyły się jej zapasy. Pomóc chcieli Amerykanie, którzy proponowali zrzut żywności. Na to jednak pani Małgorzata się nie zgodziła, bo to oznaczałoby, że otrzymała wsparcie, a założyła, że poradzi sobie bez niego.
-34 st. C pod koniec
W ostatniej dobie walczyła nie tylko ze zmęczeniem, ale też temperaturą, która osiągnęła -34 stopnie Celsjusza.
- Od tygodni "tępy" śnieg bez poślizgu wyciska ze mnie siódme poty. Czuję się jakbym ciągnęła po żwirze dwie ciężkie opony od traktora, każda po 50 kg. Dzień w dzień po kilkanaście km. Ale wiem, że muszę się śpieszyć, bo już za kilka dni zamyka się już sezon - relacjonowała Wojtaczka.
Życie jest piękne
Małgorzata Wojtaczka szła na nartach wśród śniegu i lodu po 11 godzin dziennie, miała mało czasu na odpoczynek. W końcu udało się osiągnąć cel i kobieta zdobyła samotnie biegun południowy.
- Życie jest piękne. Warto było. Droga jest ważna, ale cieszę się, że dotarłam do celu - mówiła z radością.
Autor: AP/map / Źródło: TVN24, TVN Meteo, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24