Przez dwa ostatnie tygodnie lipca w Stanach Zjednoczonych COVID-19 zdiagnozowano u 97 tysięcy dzieci. Według raportu opublikowanego przez Amerykańską Akademię Pediatrii oraz Stowarzyszenie Szpitali Dziecięcych oznacza to 40-procentowy wzrost liczby zakażeń w tej grupie. Od maja w USA z powodu koronawirusa zmarło 86 dzieci.
Według najnowszych badań w ostatnich dwóch tygodniach lipca u ponad 97 tysięcy dzieci w Stanach Zjednoczonych potwierdzono obecność koronawirusa. Z raportu opublikowanego przez Amerykańską Akademię Pediatrii oraz Stowarzyszenie Szpitali Dziecięcych wynika, że nastąpił 40-procentowy wzrost zakażenia dzieci koronawirusem w różnych stanach i miastach USA.
- Myślę, że to pokazuje, że tak, dzieci mogą się zakazić i mogą rozprzestrzeniać infekcję - powiedział dr Sean O'Leary, specjalista ds. Chorób zakaźnych u dzieci w Szpitalu Dziecięcym w Kolorado i wiceprzewodniczący Komitetu ds. Chorób Zakaźnych Akademii Amerykańskiej Pediatrii.
Zakażenia u dzieci
Od początku pandemii niemal 340 tysięcy amerykańskich dzieci uzyskało pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Stanowi to około dziewięciu procent wszystkich przypadków w Stanach Zjednoczonych, które potwierdzono do połowy lipca. Wzrost liczby przypadków dzieci, według raportu, jest w dużej mierze napędzany przez regiony na południu i zachodzie, w tym stany Missouri, Oklahoma, Georgia, Floryda, Montana i Alaska.
Portal CNN zwrócił uwagę, że w poszczególnych stanach inaczej definiuje się wiek dziecięcy. Niektóre uważają za dzieci osoby tylko do 14. roku życia. Alabama przesuwa tę granicę do 24 lat. Wzrosła również liczba przeprowadzanych testów.
Ponadto, według raportu, liczba pozytywnych wyników wśród dzieci może być znacznie wyższa z powodu niepełnych raportów z Nowego Jorku i Teksasu.
Pomimo wzrostu liczby zakażeń wśród dzieci, dane pokazują również, że u większości choroba nie ma poważnego przebiegu i że wśród stanów, które zgłosiły dane dotyczące hospitalizacji, dzieci stanowiły 0,6-3,7 procent wszystkich zgłaszanych hospitalizacji.
Dzieci w szkołach
Przedstawiciele służby zdrowia próbują określić wpływ wirusa na dzieci i rolę, jaką młodzi ludzie odgrywają w jego rozprzestrzenianiu.
"Niektóre szkoły zaczęły z powrotem witać tłumy na lekcjach. Inne musiały dostosować swoje plany wznowienia zajęć do wskaźnika zakażeń" - zauważa CNN.
Na pierwsze strony amerykańskich gazet trafiło zdjęcie jednego z liceów w stanie Georgia. Przedstawiało zatłoczony korytarz szkolny, a według dyrektora placówki odnotowano tam dziewięć nowych przypadków koronawirusa, w tym sześć u uczniów, a trzy u pracowników.
Specjaliści nie ukrywają, że otwarcie szkół jest bardzo ważne, ale proces należy przeprowadzić indywidualnie, zgodnie z obecnymi trendami zakażeń w poszczególnych regionach.
- W miejscach, gdzie istnieje naprawdę dobra kontrola wirusa, przy zastosowanych środkach łagodzących myślę, że otwieranie szkół jest w miarę bezpieczne. Nigdy nie osiągniemy zerowego ryzyka - powiedział O'Leary. Dodał jednak, że w miejscach, w których wirus nadal się szeroko rozprzestrzenia, ponowne otwieranie szkół może być bardzo ryzykowne. Jak stwierdził, jeśli koronawirus funkcjonuje wśród społeczności, nieuniknione jest, że będzie rozprzestrzeniał się wśród uczniów i personelu szkoły.
Tragiczny bilans
W świetle innego raportu od maja z powodu powikłań SARS-CoV-2 zmarło w Stanach Zjednoczonych co najmniej 86 dzieci. Najmłodszą ofiarą koronawirusa w Georgii stał się w zeszłym tygodniu 7-letni chłopiec, który wcześniej nie cierpiał na żadne choroby przewlekłe. Z kolei na Florydzie zmarło na początku sierpnia dwoje nastolatków, zwiększając w tym stanie łącznie liczbę śmiertelnych przypadków osób nieletnich do siedmiu.
Autor: kw/aw / Źródło: PAP, American Academy of Pediatrics and the Children’s Hospital Association