Jak poinformowała grecka policja, co najmniej sześcioro turystów straciło życie w burzach z gradobiciem, jakie w nocy ze środy na czwartek przeszły nad północną Grecją. Siódmą, niezidentyfikowaną dotąd ofiarę śmiertelną, wyłowiono z morza. Ponad 100 osób odniosło obrażenia. Największe straty odnotowano na Półwyspie Chalcydyckim.
To była trudna noc dla wszystkich przebywających na północy Grecji. Przez region przeszła potężna nawałnica.
Wichura zmiotła przyczepę kempingową, w wyniku czego zginęli jej właściciel oraz jego żona. Oboje byli obywatelami Czech. Przewrócone przez silny wiatr drzewo przygniotło i zabiło Rosjanina wraz z jego synem. Obaj znajdowali się w pobliżu hotelu w kurorcie Nea Potidea, położonym na północnym skraju półwyspu Kassandra. Z kolei zerwanie dachu w Nea Plagia było przyczyną śmierci rumuńskiej turystki i jednego dziecka. Z morza wyłowiono również jedną niezidentyfikowaną ofiarę.
Według doniesień ponad 100 osób zostało rannych.
Nie jest to ostateczny bilans gwałtownego gradobicia - zaznacza grecka policja. "Chodzi o bardzo wstępne szacunki" - zaznacza Agence France Presse, która opublikowała te dane.
Liczba ofiar śmiertelnych nie została jeszcze oficjalnie potwierdzona przez straż pożarną, która zajmuje się akcją ratunkową i usuwaniem szkód w całej Chalkidyce.
Na tę chwilę MSZ nie ma informacji, żeby wśród ofiar lub rannych byli Polacy. Służby konsularne w Grecji działają i sprawdzają czy wśród ponad setki rannych na pewno nie ma obywateli Polski.
Zniszczony kemping
Jak poinformował Reporter 24 Artur, który przebywa na półwyspie na wakacjach, został zniszczony kemping Platanitsi, leżący w pobliżu miasta Sarti. Są tam dwie polskie rodziny. Nikomu nic się nie stało. Nie ma prądu ani wody, w okolicy panuje paraliż komunikacyjny.
- Wczoraj około godziny 23 przeszła taka ściana deszczu i po tym zerwał się wiatr. Nagle drzewa zaczęły lecieć. Było to dość intensywne. Nikt się tego nie spodziewał. Nawet te największe z drzew zostały wyłamane z korzeniami. My na szczęście byliśmy w przyczepie kempingowej i nam się nic nie stało, ponieważ byliśmy w takim miejscu, gdzie drzew nie było dużo. Jak poszliśmy rano na spacer po kempingu, to widok był tragiczny. Drzewa leżały na namiotach. Nie wiadomo, czy kogoś nie było w środku. Teraz nie możemy wrócić do Polski, bo drogi są zablokowane. Nie ma prądu i wody. Czekamy na rozwój spraw - relacjonował pan Artur.
Wiatr wyrywał drzewa
Wiatr miał ogromną siłę - wyrywał drzewa i przewracał motocykle.
- Po raz pierwszy w mojej 25-letniej karierze przeżyłem coś takiego - stwierdził Athansios Kaltsas, dyrektor jednego z lokalnych centrów medycznych, do którego zgłosiło się wiele poszkodowanych w wyniku groźnej pogody.
- To było tak gwałtowne i nagłe - dodał mężczyzna.
Jak stwierdził Kaltsas, pomocy udzielał zarówno 8-miesięcznym dzieciom, jak i osobom powyżej 70. roku życia. Niektórzy doznali urazów głowy z powodu spadających konarów i różnych przedmiotów.
Nad usuwaniem skutków gwałtownej pogody pracowało 140 strażaków. Nowo mianowany minister obrony cywilnej Grecji ma w czwartek odwiedzić Półwysep Chalcydycki.
"Niezwykle niezwykła" pogoda
Taka aura jest prawdziwą rzadkością w Grecji, gdzie lato zazwyczaj jest suche i gorące. Meteorolog Klearxos Marousakis określił te warunki pogodowe jako "niezwykle niezwykłe" dla tej pory roku.
Według prognoz, deszczowa aura utrzyma się jeszcze w czwartek.
Autor: kw/rp / Źródło: reuters, pap