Takiej powodzi Dżakarta nie widziała od sześciu lat. Niespodziewanie intensywne deszcze zamieniły stolicę Indonezji w wodne miasto. Według relacji, główna ulica przypominała mulistą rzekę, zalane są dzielnice biznesowe i handlowe, a życie straciło co najmniej 11 osób.
Choć sytuacja w piątek zaczęła się normować, to sytuacja w Dżakarcie wciąż jest bardzo ciężka. Na ulicach pracuje policja i wojsko, które dostarczyły ponad 40 pontonów wykorzystywanych do ewakuowania ludzi oraz dostarczania jedzenia i środków pierwszej potrzeby mieszkańcom uwięzionym przez żywioł. Tam, gdzie to możliwe, służby próbują uprzątnąć bałagan po najpoważniejszych od 2007 roku podtopieniach.
- Wiele ulic pozostanie zalanych jeszcze przez dwa, trzy dni - nie pozostawia złudzeń rzecznik miejscowej policji Boy Rafli Amar.
Parę dni podtopień
Powódź w stolicy Indonezji trwała od wtorku. Wywołały je wyjątkowo obfite deszcze sezonowe. - Do naszego miasta wpływa 13 rzek z południa i zachodu, dlatego Dżakarta doświadczyła tak dużego uderzenia - tłumaczył rzecznik policji.
W niektórych miejscach stolicy woda sięgała dwóch metrów. Jak relacjonowali reporterzy, główna ulica w sercu miasta widziana z powietrza przypominała mulistą rzekę.
Nie działają szkoły i biura. Międzynarodowe lotnisko pracuje normalnie, ale podróżni mają problem, by się na nie dostać, ponieważ ruch uliczny i transport w 14-milionowej metropolii niemal ustały.
Zalany luksus
Najtrudniejsza sytuacja była w czwartek, kiedy duża część miasta została sparaliżowana. Woda zalała m.in. dzielnicę rządową i handlową. Ambasady Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii są podtopione, podobnie jak wiele luksusowych hoteli i drapaczy chmur w dzielnicy finansowej. Woda nie oszczędziła też centrów handlowych, w których znajdują się sklepy luksusowych marek jak Gucci czy Hermes.
Według relacji świadków, woda zalała m.in. wartego 700 tys. dolarów amerykańskich rolls-royce'a, a na jednej z ulic policja złapała 3-metrowego pytona.
Zabija prąd
Powódź zabrała też kilkanaście istnień ludzkich. - Od 15 stycznia zginęło 11 osób, w tym pięć z powodu porażenia prądem - powiedział rzecznik agencji zarządzania kryzysowego Sutopo Purwo Nugroho. Wśród ofiar jest dwoje dzieci, w wieku dwóch i 13 lat. Ponad 18 tys. ludzi straciło domy.
W dużych częściach miasta wyłączono prąd, żeby uniknąć kolejnych porażeń prądem.
Dramatyczna sytuacja nie przestraszyła biznesmenów. W piątek indeks giełdowy na giełdzie w Dżakarcie poszybował o 1 proc. bijąc kolejny rekord.
Autor: rs / Źródło: PAP, Reuters