W USA padają rekordy ciepła. Szczególnie gorąco jest w Chicago, gdzie temperatura sięgała w piątek prawie 39 st. Celsjusza. Upały, z którymi zmagają się też mieszkańcy m.in. Missouri i Wisconsin, mają na swoim koncie już kilka ofiar śmiertelnych
Nieznośne gorąco nęka środkowe stany USA. W Chicago (Illinois) trzy dni pod rząd zanotowano ponad 100 stopni Fahrenheita, czyli 37,7 st. C. Wcześniej zdarzyło się to zaledwie dwa razy w historii tego miasta - w lipcu 1911 roku i w sierpniu 1947 roku.
Niesamowicie wysoką wartość, bo aż 102 st. F (38,8 st. C), zanotowano w tym mieście w piątek o godz. 14.00 lokalnego czasu. To o trzy stopnie więcej niż 6 lipca w 1988 roku, który dotąd uchodził za najgorętszy. Ponadto tego dnia w Chicago temperatura odczuwalna (heat index) przekraczała 105 st. F, a więc była wyższa niż 40,5 st. C.
Śmierć z winy upałów
Tak wysoka temperatura dla niektórych Amerykanów nie tylko z Chicago, lecz także z innych miast środkowych stanów okazała się śmiertelnie niebezpieczna.
W Chicago z powodu przegrzania organizmu zmarło dwóch mężczyzn. Biuro koronera hrabstwa Cook, na terenie którego położone jest miasto, bada kolejne cztery zgony - w domach bez działających klimatyzatorów znaleziono ciała dwóch starszych kobiet.
Władze St. Louis w stanie Missouri potwierdziły z kolei, że upał był przyczyną śmierci co najmniej trzech osób.
W podobnych okolicznościach zmarła 83-letnia kobieta w stanie Wisconsin, a policja w stanie Tennessee prowadzi śledztwo w sprawie śmierci dwóch chłopców. Istnieje podejrzenie, że dzieci także zmarły z powodu wysokich temperatur.
Pamiętaja 1995 rok
Władze Chicago oraz innych amerykańskich miast, gdzie jest rekordowo gorąco, zaapelowały do mieszkańców o ostrożność. Większość z nich pamięta, co działo się w trzecim największym mieście USA w lipcu 1995 r., kiedy z powodu gorąca zmarło ponad 700 osób.
Autor: map//bgr / Źródło: PAP, ENEX