Ponad trzy tysiące strażaków walczy z pożarem w Kalifornii. Żywioł strawił już 26 hektarów lasów. Tysiące ludzi znajduje się w niebezpieczeństwie. W hrabstwach Amador i Calaveras wprowadzono stan wyjątkowy.
Mieszkańcy środkowej Kalifornii, gdzie 9 września wybuchł pożar, nazywają go Butte Fire. Ogień zagroził około sześciu tysiącom mieszkańcom stanu Kalifornia. Mimo że obejmuje on stosunkowo mały obszar, przesuwa się bardzo szybko. Trawi lasy w górach Sierra Nevada.
Dotychczas żywioł zniszczył 15 domów wiejskich w hrabstwie Amador i Calaveras. W tych rejonach płomienie objęły ponad 26 tysięcy hektarów lasów. W piątek 11 września ewakuowano mieszkańców z zagrożonych obszarów.
- Znajduje się tam wiele domów, które są rozproszone na dużym obszarze - powiedziała Lynn Tolmachoff, rzeczniczka Kalifornijskiego Wydziału Leśnictwa i Ochrony Przeciwpożarowej.
Stan wyjątkowy
Obecnie w walce z żywiołem bierze udział około 3,3 tysięcy strażaków. Sytuacja jest na tyle poważna, że władze ogłosiły stan wyjątkowy dla hrabstwa Amador i Calaveras.
Tego samego dnia władze miasta San Andreas wszystkim mieszkańcom (ponad 2,7 tysięcy ludzi) wydały nakaz opuszczenia miejscowości. Jednak kiedy okazało się, że płomienie znajdują się daleko od miasta, znosły one wydane rozporządzenie.
Ogień dociera do sekwoi
W niebezpieczeństwie znalazły się także jedne z najwyższych drzew na świecie. Pożar dotarł już do okolic Parku Narodowego Sekwoi. Sekwoje są jednak bardzo odporne na ogień. Niektóre drzewa nadal noszą na sobie ślady dawnych pożarów.
Autor: AD/mk / Źródło: Reuters