Australijskie pożary buszu są ogromnym zagrożeniem dla zwierząt. Choć ostatnio koala ocalała tylko dzięki pomocy człowieka, to właśnie ludzie w dużej mierze przyczyniają się do coraz częstszych pożarów.
Kilka dni temu w internecie pojawił się film z dramatycznej akcji ratunkowej koali o imieniu Lewis, którego z pożaru uratowała Australijka. Zwierzę krzyczało i płakało z bólu.
- Był to dźwięk wydawany w chwili bólu i stresu. Na pewno zwierzę walczyło o życie i była to sytuacja bliska śmierci - tłumaczył na antenie TVN24 w programie "Wstajesz i Weekend" Michał Krause z gdańskiego zoo.
Dodał, że koale żyją głównie na drzewach, a w sytuacji niebezpieczeństwa to właśnie drzewa traktują jako ratunek. - Wchodzą wysoko i zwijają się w kulkę. Niestety, ten sposób nie działa na pożary - wyjaśniła Katarzyna Karpa-Świderek z WWF Polska.
- Dla koali pożar jest pułapką. W wielu przypadkach tylko człowiek może pomóc tym zwierzętom. One same nie uciekną - tłumaczył Krause.
Poparzone zwierzęta trafiają później do ośrodków rehabilitacji. Zdaniem Krause na podstawie nagrań ze szpitala można wnioskować, że Lewis je, więc ma duże szanse na przeżycie. Miał szczęście, ale inne koale nie zawsze mogą na nie liczyć. - W takiej sytuacji bez pomocy człowieka wiele tych koali nie przeżyje - mówił Krause.
Będzie ich coraz mniej
Pożary przyczyniają się do spadku liczby zwierząt, które uznawane są za symbol Australii.
- Populacja koali australijskich spada, jest ich kilkanaście tysięcy osobników. Ubiegły rok był najcieplejszym w Australii, kiedy tych pożarów było naprawdę dużo - tłumaczył Krause. - Mówi się, że rocznie może to być nawet 60 tysięcy pożarów, z czego połowa jest wzniecana przez ludzi, częściowo też celowo - podkreśliła Karpa-Świderek.
Nie tylko koala
Pożary to zagrożenie nie tylko dla koali. W niebezpieczeństwie jest wiele gatunków innych zwierząt. Przyczyniają się do tego zmiany klimatu.
- W ciągu ostatnich 50 lat populacja kręgowców na świecie zmalała o 58 procent. To nam pokazuje, jaki jest wpływ człowieka na całą planetę. Wiele gatunków jest na skraju wyginięcia. Głównie chodzi o to, że na Ziemi jest coraz więcej ludzi i przestrzeni dla dzikiej przyrody brakuje coraz bardziej. Musimy stworzyć miejsca, w których różne organizmy będą miały szanse przetrwania, a to wpłynie na życie ludzi - mówił Krause.
Wiele gatunków zwierząt jest w ciężkiej sytuacji. W Polsce jest nim np. morświn, jedyny waleń, który na stałe żyje w Bałtyku, a jego populacja jest szacowana na około 500 osobników. Zagrożone są też niedźwiedzie, które potrzebują dużo miejsca do życia.
Zobacz cały wywiad z Michałem Krause:
"Spirala się nakręca"
Jak mówią naukowcy, jesteśmy w antropocenie, czyli epoce zdominowanej przez człowieka.
- Człowiek ma taki wpływ na zmiany na całej Ziemi, że tylko on to może powstrzymać - mówił Krause. Nie tylko w Australii mamy do czynienia z pożarami, podobnie jest w Puszczy Amazońskiej, czy syberyjskiej tajdze. Jak mówił Krause, w ciągu jednego roku podczas pożarów torfu do atmosfery ziemskiej trafia tyle dwutlenku węgla, ile produkuje 36 milionów aut w ciągu roku.
- My teraz musimy działać, bo to jest ostatni moment, aby wprowadzić skuteczne zmiany, aby klimat na planecie się nie zmieniał i nie miał takiego wpływu na nasze życie - tłumaczył Krause.
Czy my z Polski możemy jakoś pomóc koalom? Karpa-Świderek ma receptę.
- Powinniśmy zacząć od siebie, ograniczyć ślad węglowy i zmienić nasz wpływ na klimat. (...) Pamiętajmy, że to, co dzieje się w Australii, jest nasilone przez zmiany klimatu. Pożary z jednej strony są wzniecane przez ludzi, ale one są spowodowane też tym, że tam średnia temperatura przez ostatnie 12 miesięcy była o 2,5 stopnia Celsjusza wyższa niż normalnie. Pali się jeszcze bardziej, jest jeszcze bardziej sucho i ta spirala się nakręca - tłumaczyła Karpa-Świderek.
Zobacz całą rozmowę z Katarzyną-Karpą Świderek:
Sprawdź mapę pożarów, które trawiły Australię w ciągu ostatnich 24 godzin:
Autor: dd/aw / Źródło: tvn24