Do łódzkiego Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi w krótkim czasie trafiło 20 dzieci, u których stwierdzono zespół PIMS. Pediatrzy tłumaczą, że jest to następstwo zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. - W przyspieszonym trybie poznajemy jednostkę chorobową, której do tej pory nie było i której musimy się nauczyć - powiedział prof. Krzysztof Zeman, szef Kliniki Pediatrii.
PIMS-TS (paediatric inflammatory multisystem syndrome – temporally associated with SARS-CoV-2) to wieloukładowy zespół zapalny występujący u dzieci w następstwie zakażenia koronawirusem; u niektórych pacjentów może doprowadzić do bardzo ciężkich powikłań.
- W ostatnim czasie do specjalistycznych ośrodków pediatrycznych w kraju zaczęły trafiać dzieci z PIMS i nie są to już pojedyncze przypadki, między innymi do naszego szpitala tylko w ciągu 10 dni przyjęliśmy 20 takich pacjentów. W przyspieszonym trybie poznajemy jednostkę chorobową, której do tej pory nie było i której musimy się nauczyć, robimy to na już stworzonych wytycznych postępowania z chorymi dziećmi, ale też na naszych pacjentach - podkreślił prof. Krzysztof Zeman, szef Kliniki Pediatrii, Immunologii i Nefrologii w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Jak wyjaśnił, w momencie przyjęcia do placówki dzieci są już zwykle w stanie średniociężkim lub ciężkim. Najczęściej mają wysoką gorączkę, utrzymującą się przez kilka dni; bardzo częstym objawem na początku rozwijającego się zespołu PIMS są silne bóle brzucha.
- Były nawet przypadki operowania wyrostka u takich pacjentów - dodał pediatra.
Jakie są objawy?
Jest to choroba wieloukładowa, a więc mogą towarzyszyć jej objawy ze strony różnych narządów. Gdy zaatakuje ośrodkowy układ nerwowy mogą to być drgawki i silne bóle głowy, ze strony nerek - bezmocz czy skąpomocz. Częste są objawy skórne i śluzówkowe - zapalenie spojówek, które towarzyszy prawie wszystkim przypadkom oraz wysypki - nierzadko niecharakterystyczne i zmienne. O szczególnie groźnym przebiegu PIMS mówi się, gdy choroba dotyka układu krążenia, powodując spadek ciśnienia, siły skurczowej mięśnia sercowego i zapalenie mięśnia sercowego.
Zdaniem prof. Zemana, najistotniejsze jest, by w odpowiednim momencie wyłapać rozwijający się niepohamowany stan zapalny, związany z przebytym zakażeniem SARS-CoV-2, przy czym bardzo często PIMS dotyka dzieci, które przeszły je bezobjawowo. Bywa, że rodzice nie zdają sobie sprawy, że ktoś z otoczenia dziecka miał infekcję koronawirusową i że również ono zostało zakażone.
- Te zespoły najczęściej występują dwa do czterech tygodni po zakażeniu SARS-CoV-2, niektórzy twierdzą też, że nawet do ośmiu tygodni. To coś niespotykanego do tej pory, choć sam fakt, że objawy pojawiają się u dzieci, które do tej pory przechodziły zakażenia w sposób bezobjawowy lub skąpoobjawowy, nie jest dla nas całkowitym zaskoczeniem, bo mieliśmy na ten temat doniesienia z opracowań amerykańskich, gdzie takich przypadków jest więcej - zaznaczył pediatra.
"Czujność jest najważniejsza"
W jego opinii pierwsze informacje o zespole PIMS, które pojawiły się w mediach, sprawiły, że do szpitalnych izb przyjęć i SOR-ów zaczęło zgłaszać się więcej rodziców zaniepokojonych nietypowymi objawami u dzieci.
- Nie przypuszczaliśmy, że nagle w ciągu 10 dni pojawi się w naszym szpitalu, w różnych klinikach, aż 20 pacjentów z zespołem PIMS. To nas przekonało, że czujność jest w tym przypadku najważniejsza - nie tylko nasza, ale też rodziców i lekarzy pierwszego kontaktu - podkreślił prof. Zeman.
Wszyscy pacjenci z PIMS, którzy trafili do ICZMP bezwzględnie wymagali leczenia szpitalnego. Według eksperta, stan chorych dzieci zmienia się niezwykle dynamicznie - niezbędne jest stałe monitorowanie uszkadzających się układów organizmu.
- W czasie leczenia staramy się zatrzymać rozwijający się nadmiernie proces zapalny. To forma dysregulacji naszego układu odpornościowego; do końca nie znamy jeszcze tych mechanizmów, nie wiemy, dlaczego u niektórych dzieci dochodzi do nadmiernej reakcji. Takie analizy pewnie kiedyś się pojawią, bo już teraz w ośrodkach pediatrycznych tworzone są bazy danych - gdy będą obejmowały 100-200 pacjentów, będzie można sformułować pierwsze wnioski dotyczące tej choroby w naszej populacji - zaznaczył pediatra.
Autor: kw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock