Gdańska Prokuratura Apelacyjna oskarżyła 20 osób o to, że działając w zorganizowanej grupie przestępczej, czerpały korzyści z prostytucji przynajmniej 70 kobiet, z których wiele było zmuszanych do tego procederu. Grupa miała zarobić na nierządzie ok. 5,8 mln zł. Szefem grupy był pedagog z wykształcenia.
Jak poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Mariusz Marciniak, akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany w poniedziałek do gdańskiego Sądu Okręgowego. Rzecznik wyjaśnił, że grupa działała od czerwca 2009 r. do września 2013 r., a zarządzała nią trójka braci B. w wieku 34, 31 i 26 lat. Z ustaleń prokuratorów wynika, że głównym szefem był średni z braci – Aleksander B., który ukończył studia o kierunku pedagogicznym, a w swoim środowisku nazywany jest "Złoty", "Mniejszy" lub "Olo".
Własne agencje towarzyskie i haracze
Bracia B. zarządzali czterema agencjami działającymi na terenie Gdyni. Jak wyjaśnił Marciniak, w każdej z nich jednorazowo pracowało od 6 do 7 kobiet, a w ciągu czterech lat przewinęło się przez nie w sumie około 70 kobiet. Bracia wyszukiwali również w ogłoszeniach prasowych inne agencje towarzyskie i stosując groźby oraz przemoc fizyczną, zmuszali pracujące tam kobiety do płacenia haraczu (do 2 tys. zł miesięcznie od każdej z nich).
Zarobili 5,8 mln zł
Prokuratorzy wyliczyli, że w ciągu czterech lat działalności grupa zarobiła na prostytutkach nie mniej niż 5,8 mln zł. Jak wyjaśnił Marciniak, pieniądze te były rozdzielane według uznania braci B. pomiędzy członków grupy pomagających im w ściąganiu haraczy, pilnowaniu prostytutek, umawianiu i kontrolowaniu ich pracy itp. Marciniak zaznaczył, że zarówno prostytutki, jak i członkowie grupy byli trzymani przez braci B. żelazną ręką. - Za nieposłuszeństwo i niewykonywanie poleceń kobiety i podwładnych braci spotykały kary finansowe lub fizyczne - poinformował rzecznik. Dodał, że bracia B. planowali rozszerzyć swoją działalność, obejmując "ochroną" agencje towarzyskie na terenie Malborka i Starogardu Gdańskiego, a także tzw. "tirówki".
Nie tylko agencje towarzyskie
Śledczy ustalili, że grupa zajmowała się również przechowywaniem kradzionych pojazdów: w toku postępowania znaleziono pięć aut skradzionych w Niemczech i Austrii. Grupa handlowała też narkotykami: w mieszkaniu jednej z dwóch kobiet, które współpracowały z przestępcami, natrafiono m.in. na prawie sześć kg marihuany, ponad 1,2 kg amfetaminy i pół kg kokainy. W lokalach członków organizacji zabezpieczono też materiały wybuchowe i amunicję, a także prawie 200 telefonów komórkowych, które służyły do umawiania klientów prostytutek.
Grozi im 15 lat więzienia
Na poczet kar grożących oskarżonym zabezpieczono część należącego do nich majątku o łącznej wartości prawie pół miliona zł. Ustanowiono też hipotekę przymusową na należącym do jednego z oskarżonych mieszkaniu, w którym działała agencja towarzyska. Za zarzucane przestępstwa oskarżonym grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności, grzywna oraz przepadek korzyści osiągniętych z przestępstw - poinformował Marciniak. Dodał, że w pracy nad sprawą prokuraturze pomagali funkcjonariusze gdańskiego CBŚ oraz policjanci z gdańskiej KWP.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: PAP