Policjanci przesłuchali już kierowcę, który w nocy mimo zakazu wjechał na sopocki Monciak. To 22-letni mieszkaniec Łodzi, który sam zgłosił się na policję, bo chciał odzyskać swój samochód. Nie był trzeźwy, miał pół promila alkoholu w organizmie. Został przesłuchany w charakterze świadka, przyznał się do winy. Nie usłyszał jeszcze zarzutów.
To 22-latek z Łodzi wjechał na ul. Bohaterów Monte Cassino w nocy z czwartku na piątek. Około godz. 3.45 samochód zauważył dyżurny monitoringu miejskiego, który od razu skierował na miejsce patrol.
- Mężczyzna prawdopodobnie wjechał na Monciak tuż przy kościele św. Jerzego. Potem zaparkował pod Krzywym Domkiem. Niestety, straciliśmy go z oczu. Jego samochód jest już zabezpieczony na parkingu - informowała rano Karina Kamińska z sopockiej policji.
Na popularnym Monciaku obowiązuje zakaz ruchu.
"Wiemy, kim jest właściciel auta"
Kierowca toyoty sam zgłosił się na komendę ok. godz. 11.00, bo chciał odzyskać auto.
- Spytał, czy mamy jego samochód. 22-letni mieszkaniec Łodzi został przesłuchany w charakterze świadka. Przyznał się do winy. Na razie nie usłyszał zarzutów - przyznała Kamińska popołudniu.
22-latkowi pobrano krew do badania. Wiadomo, że kiedy stawił się na komendę, nie był trzeźwy. Miał 0,5 promila alkoholu w organizmie. - Mogę za to zapewnić, że nie był pod wpływem środków odurzających. Za wykroczenie zatrzymaliśmy mu prawo jazdy. Kolejne decyzje w tej sprawie zapadną, kiedy będziemy mieli komplet zeznań świadków - tłumaczy Kamińska.
Policja prowadzi sprawę w kierunku narażenia innych osób na utratę zdrowia lub życia. Grozi za to trzech lat więzienia. Możliwe, że ta kwalifikacja się zmieni. - W dużej mierze zależy to od tego, czy otrzymamy zgłoszenia od osób, które czują się poszkodowane. Z naszych informacji wynika, że nikt nie ucierpiał - dodaje Kamińska.
Nie pokażą monitoringu
Policja zabezpieczyła już miejski monitoring i nie zgodziła się na jego publikację w mediach. Nagranie obejrzał komendant Straży Miejskiej, który potwierdza, że na nagraniu widać kierowcę i kilka osób, które akurat były na Monciaku.
- Bez zgody policji nie przekażemy nagrania. Mogę tylko powiedzieć, że kierowca po drodze się zatrzymywał. Potem zaparkował przy jednym z budynków i zostawił zapalone światła w aucie - mówi Tomasz Dusza, komendant SM w Sopocie.
Poprzedni wjazd na Monciak był tragiczny w skutkach
To nie pierwszy raz, kiedy na popularny Monciak ktoś wjechał samochodem. Poprzedni "rajd" był tragiczny w skutkach. W ubiegłym roku 19 lipca po godz. 23.00 Michał L. staranował 23 osoby na popularnym sopockim deptaku. Kierowcę hondy zatrzymali turyści, potem przejęła go policja, prawdopodobnie ocalając od samosądu.
32-letni mieszkaniec Redy został przesłuchany w prokuraturze. Michał L. przyznał się do zarzucanego mu czynu, ale odmówił składania wyjaśnień. Wobec mężczyzny zastosowano trzymiesięczny areszt tymczasowy. Wówczas prokuratura postawiła mężczyźnie zarzut umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.
W połowie grudnia Sąd Rejonowy w Sopocie umorzył postępowanie w sprawie Michała L. ze względu na opinię biegłych. Zdaniem specjalistów mężczyzna był całkowicie niepoczytalny w chwili popełnienia przestępstwa.
Według psychiatrów jego niepoczytalność związana była z chorobą psychiczną, na którą cierpi. Ze względu na ochronę prywatności mężczyzny prokuratura odmówiła bardziej szczegółowych informacji na ten temat. W czerwcu br. sąd nakazał mężczyźnie kontynuowanie leczenia w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24