Wystawa zdjęć prezentująca artystki w sukniach ślubnych, przytulające się i całujące podczas podróży po Polsce, na polecenie prezydenta Elbląga została zamknięta. Według urzędników miała bulwersować odwiedzających miejską galerię. Dyrektor galerii jednak przyznaje, że zarzuty dotyczące wystawy są formułowane na wyrost, a prawdziwy problem leży po stronie społeczeństwa, które nie potrafi znaleźć granicy pomiędzy obrazą uczuć religijnych, a wypowiedziami artystycznymi.
Wystawę Martyny Tokarskiej i Liliany Piskorskiej zdemontowano po tym, jak do urzędu miejskiego w Elblągu dotarł list z zarzutami, dotyczącymi dostępności zdjęć. Według odwiedzających miała ona mieć zły wpływ na dzieci. Z tymi argumentami jednak nie zgadza się dyrektor miejskiej galerii.
- Opinia, że dostęp do wystawy mogły mieć dzieci, jest formułowana co najmniej na wyrost, bo każda grupa zwiedzających, jest po wejściu do galerii przejmowana przez wolontariuszki lub pracowników i oprowadzana po głównej sali ekspozycyjnej – tłumaczy w liście otwartym do artystek Jarosław Denisiuk, dyrektor Centrum Sztuki Galeria EL.
Jednocześnie przyznaje, że jedyną sytuacją kiedy krużganek, gdzie znajdowała się wystawa, był udostępniony wszystkim gościom, była noc muzeów. - I to w trakcie tego wydarzenia ekspozycja została rozpoznana jako naruszenie. Na skrzynkę emaliową urzędu miasta wpłynęła skarga na działalność instytucji, o czym dowiedzieliśmy się od prezydenta Elbląga.Skutkiem tego była moja zgoda na skrócenie czasu trwania wystawy – pisze Denisiuk.
"Wystawa nie naruszała niewinności młodego człowieka"
Autorki są jednak zdegustowane i nie zgadzają się z argumentami, które podają urzędnicy. – Nie zgadzamy się z tym, że naciski władz miasta doprowadziły do zamknięcia wystawy. Nie wydaje nam się żeby ona miała naruszać niewinność młodego człowieka – mówi Martyna Tokarska.
Podkreśla, że w zdjęciach nie było pornografii czy agresji. – Uważamy, że takie działania to po prostu cenzura – dodaje.
Wystawa to zdjęcia, idee i reakcje
Jarosław Denisiuk zaznacza, że prezentowana wystawa to nie tylko film i fotografie, ale „także negocjowanie idei, wartość polemiczna i, co istotne, reakcja na wystawę”. - Sam fakt, że prace stworzyły osoby nieheteroseksualne podnosi wartość projektu w kontekście walki takich osób na gruncie prawnym o zrównanie praw, tj. o formalizację zapisu o związkach partnerskich. Tak należy w moim przekonaniu odczytywać zaplecze ideowe tej pracy – zaznacza dyrektor Galerii EL.
W liście otwartym do artystek dyrektor Denisiuk zapewnia, że on sam nie ma nic przeciwko homoseksualnym artystom, uważa, że mają oni prawo do tworzenia własnej sztuki i wystawiania swoich prac w instytucja publicznych.
Cenzura i naruszane prawa do wolności wypowiedzi
Według dyrektora galerii jeśli ktoś ingeruje w prawo artystów do przekraczania pewnych norm społecznych "staje się z automatu cenzurą i naruszeniem prawa wolności wypowiedzi". Jednak zaznacza też, że działania dezaprobujące tego rodzaju sztukę paradoksalnie są jej nieodzownym elementem.
- To kompletna obojętność i brak reakcji zadaje takiemu projektowi klęskę, niwecząc i nośność i dezaktualizując problem. Projekt "Podróż" takim "wirusem społecznym" dla Elbląga się stał. Choć skrócony w sensie czasowym i fizycznej obecności, stał się nośny w sensie ideowym, pozwalając na wybrzmienie o zakresie nieprzewidywalnym przed jego inicjacją – dodaje.
- W tej sytuacji zarzut o cenzurę wystawy uznaję za uprawniony jedynie w części, bo wolność sztuki stanowi szczególną formę realizacji wolności wypowiedzi, którą gwarantuje konstytucja – ocenia Denisiuk. Zaznacza, że konstytucja, nie wyklucza również stosowania instrumentów kontroli następczej, podejmowanych po upublicznieniu pracy przez artystę.
- Protest mieszkańca Elbląga jest zatem skorzystaniem z tego, do czego artysta pracujący na materii społecznej jest przygotowany i nie może twierdzić, że jest inaczej. Musi też brać odpowiedzialność również i za te reakcje, których nie da się przewidzieć – wyjaśnia dyrektor.
Granica między uczuciami odbiorców a wypowiedziami artystycznymi
Według Denisiuka "problemem jest rozstrzygnięcie, gdzie leży ta płynna granica między obrazą uczuć religijnych (kobiety ubrane w suknie ślubne) a wypowiedziami artystycznymi". - Dziesiątki przypadków cenzurowania wystaw w Polsce pokazują, że mamy z tym problem. Że w pewnym momencie zabrakło nam jako społeczeństwu precyzyjnego określenia tej granicy – pisze w liście otwartym.
Podkreśla też, że "każdy ma obywatelskie prawo do protestu, obrony swoich praw, prawo do poważnego traktowania przez instytucje finansowane - z jego w końcu – podatków".
- Nadużywanie jednak tego prawa może skutkować paraliżem przestrzeni publicznej, bo zgodnie z takim rozumowaniem, gdy jeden głos krytyczny – celnie adresowany, jest w stanie przerwać np. wystawę, to możemy sobie wyobrazić sytuację, gdy używając podobnej argumentacji, tenże sam jeden głos jest w stanie zablokować np. nadawanie programu telewizyjnego, wystąpienie dziennikarskie itp. – argumentuje.
Wystawę można było oglądać w Galerii El:
Autor: ws / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Anna Strzałkowska