Doktorant sędziego profesora Lecha Morawskiego ma kłopoty. Ze względu na kontrowersyjną wypowiedź promotora, członkowie komisji odmówili udziału w obronie jego pracy doktorskiej. Uczelnia zapewnia, że egzamin się odbędzie, ale w innym terminie. Naukowcy podjęli też uchwałę w sprawie kontrowersyjnego wystąpienia Morawskiego.
Profesor Lech Morawski jest sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Medialna burza wokół jego osoby rozpętała się tuż po jego wystąpieniu podczas konferencji na wydziale prawa uniwersytetu w Oksfordzie.
Miał tam mówić, że "czołowi polscy politycy są skorumpowani", a obecne reformy służą zwalczaniu panoszącej się korupcji. Odnosił się również do kwestii równego traktowania, mówiąc, "jesteśmy konserwatywni, ale mamy ugruntowaną tradycję tolerancji. Dla przykładu obecny rząd jest przeciwko homoseksualistom i takim rzeczom, ale nie ściga ich prokuratura".
Teraz kontrowersyjne opinie sędziego dotknęły jednego z jego doktorantów.
Odwołali obronę
Prof. Morawski wykładał na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu do września 2015 r. Wykładowcy na uczelni już nie ma, ale zostali jego doktoranci. Oksfordzkie wystąpienie sędziego uderzyło rykoszetem w jednego z nich. Miał wyznaczony termin obrony swojej pracy na miniony poniedziałek 15 maja. Obrona się jednak nie odbyła. Pierwszy o sprawie napisał portal oko.press.
- Dziekan prawa i administracji podjął decyzję o odwołaniu obrony doktoratu. Otrzymał informację, że jest zagrożone quorum. Kilku członków siedmioosobowej komisji zapowiedziało, że nie stawi się na egzaminie. Wiemy, że chcieli w ten sposób zamanifestować swój stosunek do wystąpień prof. Morawskiego - poinformowała we wtorek po południu dr Ewa Walusiak-Bednarek z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Co dalej?
Tuż przed godz. 15 zakończyło się nadzwyczajne spotkanie rady wydziału, podczas którego naukowcy dyskutowali nad kontrowersyjnym wystąpieniem prof. Morawskiego oraz nad odwołaną obroną jego doktoranta.
- Jest krótka uchwała przypominająca, że pan profesor nie jest już pracownikiem uczelni. Po drugie odcinamy się od słów, które padły w Oksfordzie. Po trzecie uchwała zawiera też informację, że obrona została przełożona w porozumieniu z doktorantem - powiedział tuż po spotkaniu dr hab. Marcin Czyżniewski, rzecznik UMK.
Uczelnia zapewnia, że doktorant będzie bronił swojej pracy, tylko że w innym terminie.
- Sytuacja była nagła i dynamiczna. Nie było wiadomo czy zbierze się komisja. W żaden sposób nie zamyka to drogi do obrony pracy - dodaje Czyżniewski.
Na razie nie wiadomo, kiedy zostanie wyznaczony nowy termin egzaminu i kto wejdzie w skład komisji.
Gowin o odwołaniu obrony: to niedopuszczalne
- Takie postępowanie godzi w zasadę apolityczności uczelni. Oceniam je jako niedopuszczalne - ocenił we wtorek minister nauki Jarosław Gowin, odnosząc się do odwołania obrony doktoratu przygotowanego pod opieką promotorską prof. L. Morawskiego na UMK w Toruniu.
W oświadczeniu zamieszczonym na stronie resortu nauki wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin napisał: "Z niepokojem przyjąłem informację o odwołaniu obrony doktoratu (przygotowanego pod opieką promotorską prof. Lecha Morawskiego), która miała odbyć się na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu".
Pisząc o odwołaniu obrony doktoratu, minister ocenił: "Uważam, że takie postępowanie godzi w zasadę apolityczności uczelni. Przede wszystkim jednak oceniam to postępowanie jako niedopuszczalne, gdyż wyrządza ono krzywdę młodemu naukowcowi, który stał się ofiarą sporów politycznych". Gowin zwrócił uwagę, że przygotowana praca została pozytywnie oceniona przez recenzentów, "stąd nie może być mowy o jakimkolwiek merytorycznym uzasadnieniu odwołania obrony doktoratu". "Sytuacja, która miała miejsce na UMK w Toruniu, kłóci się zasadą rzetelnej oceny dorobku naukowego. Wierzę, że doktorant będzie mógł jak najszybciej podejść do obrony rozprawy doktorskiej i o to apeluję do władz uczelni" - napisał wicepremier.
Reakcja rządowa
W poniedziałek do słów Morawskiego o tym, że rząd jest przeciwko homoseksualistom, ale nie ściga ich prokuratura, odniósł się Adam Lipiński - wiceprezes PiS i pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania. - To jest po prostu atak na rząd, tylko i wyłącznie. Homoseksualiści mają takie same prawa, jak każdy inny obywatel tego kraju. Nikt nie zamierza nikogo wsadzać do więzienia - powiedział Lipiński w rozmowie z RMF FM.
Pytany, dlaczego - będąc rzecznikiem rządu ds. równego traktowania - nie zabrał głosu w obronie praw osób homoseksualnych, Lipiński odpowiedział: - No, ale to jest walka polityczna. Ten pan po prostu stosuje takie argumenty po to, żeby uderzyć w rząd, chociaż jest to całkowicie bezpodstawne. Ja sprawdzę tę wypowiedź. Zaraz zgłoszę do departamentu spraw obywatelskich, do wydziału równego traktowania konkretnie.
Wystąpienie Morawskiego
W ubiegłym tygodniu na uniwersytecie w Oksfordzie odbyło się sympozjum "Polski kryzys konstytucyjny i instytucjonalna samoobrona". Celem debaty była analiza "z teoretycznej perspektywy kontrowersyjnych wydarzeń wokół polskiego Trybunału Konstytucyjnego od połowy 2015 roku".
Jednym z mówców był wybrany przez PiS członek Trybunału Konstytucyjnego profesor Lech Morawski. Jego wystąpienie zostało opublikowane w sieci przez organizatorów konferencji.
Na wstępie sędzia Morawski zaznaczył, że postara się zaprezentować stanowisko "tak krytykowanego polskiego rządu" i jego opinię. Zdanie to nie znalazło się w oficjalnym tekście wystąpienia, zamieszczonym w czwartek na stronie internetowej Trybunału Konstytucyjnego.
- Obecny rząd w Polsce nie cieszy się poparciem tak zwanych oświeconych elit, które należą do politycznego i gospodarczego establishmentu, oraz nie jest popierany przez większość polskich pracowników uczelni - powiedział profesor Morawski. - Ale jest popierany przez większość zwykłych ludzi - stwierdził.
Profesor Morawski, wyjaśniając podział na polskiej scenie politycznej, powiedział, że zwolennicy PiS to głównie mieszkańcy wsi i małych miasteczek, z kolei wyborcy PO to przedstawiciele wielkich miast, intelektualiści. Jego zdaniem konflikt w Polsce "nie może i nigdy nie zostanie rozwiązany za pomocą argumentów prawnych, a w szczególności sztuczkami prawnymi poprzez bardzo, bardzo skomplikowaną interpretację polskiego prawa".
Był w trójce włączonej do Trybunału
Morawski został wybrany do TK w grudniu 2015 r. przez Sejm jako kandydat klubu PiS. Jego oraz wybranych wtedy do TK innych kandydatów PiS Mariusza Muszyńskiego i Henryka Ciocha poprzedni prezes TK Andrzej Rzepliński nie dopuszczał przez ponad rok do orzekania w TK. Powoływał się na wyroki TK o tym, że ich miejsca mają być zajęte przez trzech sędziów wybranych w październiku 2015 r. przez Sejm poprzedniej kadencji na podstawie prawnej uznanej przez TK za zgodną z konstytucją. PiS podkreślało, że nie ma żadnej podstawy prawnej, by Rzepliński nie dopuszczał do orzekania sędziów TK wybranych przez Sejm i zaprzysiężonych przez prezydenta Andrzeja Dudę. 20 grudnia 2016 r. ówczesna p.o. prezes sędzia Julia Przyłębska, która zastąpiła Rzeplińskiego po wygaśnięciu jego kadencji, w pełni włączyła całą trójkę do Trybunału.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: aa/mś/jb / Źródło: TVN24 Pomorze/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/UMK Toruń