26-letni mieszkaniec Słupska zlecił podpalenie, żeby się zemścić na swojej byłej partnerce - wynika z nieoficjalnych informacji, które podają media. Prokuratura o motywach oficjalnie mówić nie chce, ale wsadza do aresztu domniemanego zleceniodawcę i jednego z podpalaczy. Drugi zmarł w wyniku poparzeń.
10 czerwca na poddaszu kamienicy przy ul. Fałata 21 w Słupsku wybuchł pożar. Mieszkańcy lokalu przebywali wówczas na weselu. Świadkowie mówili o dwóch wybuchach i nieznanym im mężczyźnie, który tuż po eksplozji miał zbiegać po schodach. Miało płonąć na nim ubranie.
Zmarł jako N/N
Nieprzytomnego mężczyznę znaleziono 100 metrów dalej. Przetransportowano go helikopterem do szpitala w Gryficach. – Lekarze walczyli o jego życie, ale niestety nie udało się go uratować. Sto procent jego ciała było pokryte poparzeniami trzeciego i czwartego stopnia – informuje nas Łukasz Szyntor, rzecznik szpitala. Poszkodowany zmarł następnego dnia około południa.
To był jedyny świadek zdarzenia. Policjanci mieli ciężki orzech do zgryzienia. Opinia biegłego wskazywała bowiem na przyczynę pożaru jako prawdopodobne podpalenie. I to na tyle nieudolne, że doprowadziło do wybuchu gazu.
Dochodzenie doprowadziło policjantów do 30-letniego Łukasza D., który w nocy z 11 na 12 czerwca zgłosił się do szpitala. Również był poparzony od pasa w dół. Twierdził, że w wyniku wypadku. - Policjanci zatrzymali 30-latka. Według naszych ustaleń wraz ze zmarłym mężczyzną to oni podpalili mieszkanie – informuje nas Renata Krzaczek-Śniegocka, prokurator rejonowa w Słupsku.
Chora miłość?
Śledczy ustalili także, że obaj podejrzani działali na zlecenie 26-letniego Adama M. – jak podaje Radio Gdańsk, byłego partnera córki właścicieli mieszkania na poddaszu.
– Mężczyzna został zatrzymany pod zarzutem podżegania do podpalenia i przesłuchany. Obaj podejrzani nie przyznali się do zarzucanych im czynów. – relacjonuje Krzaczek-Śniegocka.
Prokurator nie chce wypowiadać się na temat pobudek Adama M. Przyznaje jednak, że "był on wcześniej związany z rodziną mieszkającą na poddaszu" oraz że ma już postawione jedne zarzuty związane z groźbami karalnymi wobec tej rodziny.
Obaj do aresztu
Dziś obaj mężczyźni odpowiadali przed sądem. - Złożyliśmy wniosek o trzymiesięczny areszt dla nich. Sąd przychylił się do niego – informuje Krzaczek-Śniegocka. Jak pisze Radio Gdańsk, Łukasz D. został przywieziony do sądu na wózku inwalidzkim - ma zabandażowane obie nogi od stóp po uda.
Kamienica przy ul. Fałata 21 wciąż jest zamknięta. Odcięte są też media. – Sześć rodzin, które straciły dach nad głową, może liczyć na naszą pomoc. Wyremontujemy budynek. Dach spłonął praktycznie doszczętnie. Wymiany wymagają także stropy. Postaramy się, żeby prace potrwały jak najkrócej – usłyszeliśmy od Karoliny Chaleckiej, rzecznik prasowej prezydenta miasta. Poszkodowane rodziny przebywają obecnie u znajomych i rodzin.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁka/i / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: gryf24.pl | Mateusz Tomasik