Barbara K. strażniczka miejska z 20-letnim stażem pracy w ubiegłym tygodniu popełniła samobójstwo. Kobieta była związana ze sprawą fałszowania dokumentacji w gdańskiej straży miejskiej. Ciążyło na niej 139 zarzutów. Była pierwszą, i jedyną osobą, która usłyszała zarzuty w tej sprawie. Według kolegów z pracy po prostu wykonywała polecenia kierownictwa. Czy atmosfera pracy wpłynęła na jej dramatyczną decyzję? - sprawdzała "Uwaga!" TVN.
O sytuacji w gdańskiej straży miejskiej rozbiło się głośno po tym, jak w ubiegłym tygodniu w jednym z barów na sopockim Monciaku znaleziono ciało 56-letniej strażniczki miejskiej.
Kobieta zaginęła 17 marca, wyszła ze swojego mieszkania i słuch po niej zaginął. Mąż kobiety był zmartwiony tym, że nie wracała do domu. Kiedy znalazł list pożegnalny, który zostawiła kobieta, zawiadomił policję. Rozpoczęły się poszukiwania. Dwa dniu później kobietę znaleziono martwą. Powiesiła się w toalecie w jednej z restauracji w centrum Sopotu.
- Okoliczności śmierci zbada prokuratura rejonowa w Sopocie, ona będzie wyjaśniała z jakich powodów doszło do samobójstwa - powiedziała prokurator Renata Kolonowska, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk Śródmieście.
"Była na tyle zmęczona, że po prostu to zrobiła"
Według byłych współpracowników Barbary K., kobieta miała dosyć oskarżeń. - Ona z tą myślą chodziła cały czas. Już była na tyle zmęczona i nie wiedziała, co robić, że po prostu to zrobiła - mówi jeden z byłych pracowników straży miejskiej.
Śmierć Barbary K. wstrząsnęła funkcjonariuszami straży miejskiej, kobieta była przez nich lubiana i ceniona. - Oprócz smutku, jest bardzo duża złość i rozgoryczenie, że doszło do takiej sytuacji - mówi Robert Rokosz, strażnik miejski.
Co pchnęło kobietę do tak dramatycznej decyzji? Według męża kobiety jej głównym problemem była praca. Po tym jak prokurator wszczął przeciw niej postępowanie, zostawiono ją samą sobie.
139 zarzutów dla strażniczki z 20-letnim stażem
Przez 20 lat pracowała w referacie wykroczeń Komendy Straży Miejskiej w Gdańsku. Jej zadaniem było jak najszybsze przygotowanie wniosków do sądu przeciw osobom, które dostały mandat. Problemy zaczęły się 3 miesiące temu kiedy prokuratura postawiła kobiecie 139 zarzutów za fałszowanie wewnętrznej dokumentacji.
- Były to zarzuty poświadczenia nieprawdy i niedopełnienia obowiązków. Ten nielegalny proceder polegał na tym, że funkcjonariusze straży miejskiej podczas postępowania o wykroczenie nie przesłuchiwali funkcjonariuszy, którzy ujawnili wykroczenie, tylko przenosili treść ich notatki do protokołu przesłuchania - mówi Prokurator Klonowska. - Notatka była wręcz skanowana. W ten sposób przygotowywano materiał z wnioskiem o ukaranie za wykroczenie do sądu - dodała.
Wykonywała polecenia służbowe
Kobieta była pierwszą, i jak na razie jedyną osobą, która usłyszała zarzuty w tej sprawie. Według pracowników straży Barbara K. wykonywała po prostu polecenia przełożonych, a do tragedii nie musiałoby dojść gdyby ktoś zajął się tym co się dzieje wewnątrz straży.
Mimo że przepisy mówią wyraźnie, że strażnik, który przynosił notatkę, powinien być przesłuchany, skrócona wersja postępowania była akceptowana przez przełożonych strażniczki.
"Presja kierownictwa, pogoń za zyskiem"
Pracownicy straży miejskiej są wstrząśnięci i rozgoryczeni tym co się stało. Uważają, że sposób tworzenia dokumentacji, który zakwestionowała prokuratura, był efektem bezpośrednich nacisków przełożonych. Chodziło o to, by jak najszybciej skierować do sądu jak najwięcej spraw.
- Wszystko zaczęło się kiedy 5 lat temu stworzono pierwsze konkursy na najlepszego strażnika. Byliśmy rozliczani według słupków, statystki, która dotyczyła w pierwszej kolejności ilości podjętych interwencji, a dalej mandatów i wniosków do sądu - mówi Robert Rokosz.
Andrzej Baj, strażnik miejski, mówi, że związki zawodowe informowały o tej sytuacji gdański urząd miasta i zostały zignorowane. Teraz w liście do prezydenta Gdańska oskarżają kierownictwo, że pośrednio doprowadziło do śmierci ich koleżanki.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie oceniam działań prokuratury. Mam nadzieję, że zwycięży zdrowy rozsądek, a proces nie będzie przypominał Procesu Kafki - mówi Leszek Walczak, komendant Straży Miejskiej w Gdańsku.
Autor: ws/zp / Źródło: Uwaga TVN, TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24