Gdańska prokuratura zapewnia, że śledztwo w sprawie śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza nie jest prowadzone opieszale. - Kluczowe jest ustalenie poczytalności sprawcy, a dotychczasowe opinie biegłych nie dają jednoznacznej odpowiedzi – mówią prokuratorzy. Śledztwo trwa już dwa lata i na razie jest przedłużone do kwietnia.
We wtorek przy tablicy upamiętniającej miejsce ataku na Adamowicza odbyła się konferencja prasowa, na której przedstawiono apel dotyczący jak najszybszego zakończenia śledztwa po zabójstwie samorządowca. W briefingu wzięli udział m.in. bliscy zmarłego – jego żona Magdalena Adamowicz i brat Piotr Adamowicz, a także prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk i prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Apel odczytał profesor Aleksander Hall.
- Nie ma żadnych wątpliwości, kto dopuścił się zbrodni, kiedy i w jakim miejscu. Sprawca publicznie ujawnił motywacje. Naocznymi świadkami zamachu na życie prezydenta Adamowicza były tysiące zgromadzonych w Gdańsku, a setki tysięcy widziały za pośrednictwem telewizji, co się stało. Sprawca przebywa w areszcie – odczytywał Hall.
Kwestia poczytalności
Głos zabrał też Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich. W swoim oświadczeniu napisał: "Jako RPO wskazywałem na wątpliwości i zastrzeżenia dotyczące działań prokuratury wobec Pawła Adamowicza. Przedstawiłem raport o jej wyjątkowej aktywności, wręcz nadgorliwości, w okresie poprzedzającym zabójstwo. Obecnie natomiast obserwujemy opieszałość w zakresie wyjaśnienia okoliczności zabójstwa".
Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, nie zgadza się z tym stwierdzeniem i tłumaczy, że jedyną przeszkodą w zakończeniu śledztwa jest niejednoznaczna opinia biegłych na temat stanu psychicznego Stefana W. w momencie ataku na prezydenta Adamowicza.
- To jest niezbędna kwestia. To zupełnie kluczowe. A dotychczasowe opinie dwóch zespołów biegłych się wykluczają – mówi nam Wawryniuk. Jedna z opinii stwierdza, że Stefan W. był całkowicie niepoczytalny, a druga, że miał tylko częściowo wyłączoną poczytalność. Stąd też, zdaniem śledczych, konieczna była trzecia opinia.
- Podjęte przez prokuratora czynności nie doprowadziły do wyjaśnienia i wyeliminowania sprzecznych wniosków. Zachodzi konieczność powołania kolejnego zespołu biegłych. Podejmowane są w tym zakresie czynności – informuje rzeczniczka gdańskiej prokuratury.
Śmierć przed kamerami
Na nagraniach pokazujących zdarzenie widać, jak napastnik przebiegł przez podest i zadał Adamowiczowi kilka ciosów nożem. Po zamachu mężczyzna podnosił w górę ręce w geście zwycięstwa. Zanim został zatrzymany, przez chwilę chodził po scenie.
"Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz" – sprawca krzyczał ze sceny.
W nocy z 13 na 14 stycznia Adamowicz przeszedł w szpitalu pięciogodzinną operację. Następnego dnia zmarł, nie odzyskując przytomności. Sekcja zwłok wykazała, że miał trzy głębokie rany – jedną w okolicy serca i dwie brzucha.
Stefan W. został zatrzymany tuż po ataku na samorządowca. Postawiono mu zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Jeśli biegli orzekną, że był poczytalny w chwili zamachu, trafi przed sąd, a za zabójstwo grozi mu dożywotnie więzienie. Jeśli stwierdzą, że był niepoczytalny, prawdopodobnie trafi do zamkniętego zakładu psychiatrycznego.
Rodzina i przyjaciele żegnają Pawła Adamowicza
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24