Wymiana uprzejmości i dość ogólna deklaracja pomocy - tak można podsumować spotkanie Ewy Kopacz z Robertem Biedroniem i pomorskimi samorządowcami. - Prezydent Słupska przedstawił konkretne rozwiązania. Nie wszystkie da się zrealizować, ale będę o tym rozmawiała z ministrami - zapowiedziała premier podczas konferencji. W przyszłym tygodniu to Biedroń ma odwiedzić kancelarię premiera.
- Jeśli pani premier nas słyszy, to prosimy o szybkie spotkanie w sprawie Słupska - apelował Robert Biedroń. Ewa Kopacz usłyszała, przeczytała też list od władz miasta i przyjechała w sobotę do Słupska.
To tam rozmawiała z Robertem Biedroniem i pomorskimi samorządowcami o ich kłopotach.
Premier się pojawiła, problemy nie zniknęły
- To była dobra, rzeczowa rozmowa. Prezydent Słupska przedstawił konkretne rozwiązania. Nie wszystkie da się zrealizować. Premier nie jest jak święty Mikołaj. To, że znam osobiście pana prezydenta nie oznacza, że nagle wyciągnę miliony z worka - mówiła Ewa Kopacz tuż po rozmowie z Biedroniem.
Premier zadeklarowała, że będzie rozmawiała ze swoimi ministrami o tym, jak pomóc miastu. Jak zauważyła, kłopoty z aquaparkiem to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
- Tutaj brakuje pieniędzy na mieszkania komunalne. Tysiące osób czekają w kolejce. Na pewno będę chciała pomóc w tej sprawie. Wiem też, że pan Biedroń liczy na dwa szlaki kolejowe 202 i 405. Porozmawiam na ten temat z zarządem PKP - powiedziała Kopacz.
"Dziękujemy za nadzieję"
Z kolei Robert Biedroń podziękował premier za to, że swoją podróż po Polsce zaczęła właśnie od Słupska. Zwrócił też uwagę, że to nie jedyne miasto w Polsce, które czuje się marginalizowane.
- Słupsk czekał 8 lat na kolejną wizytę premiera. Pani Kopacz była bardzo dobrze przygotowana do tej rozmowy. Wiedziała jak wygląda nasz budżet. Cieszymy się, że popatrzyła na Słupsk swoim gospodarskim okiem. Dziękujemy, że przywiozła nam pani nadzieję - podsumował Robert Biedroń.
Zarówno Kopacz, jak i Biedroń przyznali, że to było owocne spotkanie. Mimo to żadna ze stron nie przedstawiła konkretnych rozwiązań dotyczących Słupska czy bezpośrednio ukończenia budowy aquaparku. Wiadomo tylko, że w przyszłym tygodniu Robert Biedroń wraz wiceprezydentem Krystyną Danilecką-Wojewódzką pojadą do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Nie tylko Słupsk
Podczas spotkania z samorządowcami Ewa Kopacz poznała też bliżej sytuację gminy Smołdzino (woj. pomorskie), która jest uznawana za jedną z biedniejszych w Polsce. Premier zaprosiła wójta gminy na spotkanie do Warszawy.
- Widzę zapał tych ludzi i chęci do zmian. Potraktowanie ich z obojętnością byłoby grzechem - podsumowała Kopacz. Powiedziała również dziennikarzom, że zamierz odwiedzić byłe miasta wojewódzkie, które teraz czują się pomijane.
Kopacz obiecała, że przyjedzie do Słupska:
Morze problemów
Słupsk ma kłopoty finansowe. Całe zamieszanie spowodowane jest przez spór w sprawie budowy aquaparku w mieście. Zaczęto go budować w maju 2011 r. Obiekt miał kosztować 57,7 mln zł i powstać do czerwca 2012 r. Na realizację inwestycji Słupsk otrzymał 19,2 mln zł unijnej dotacji z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Pomorskiego.
Wykonawcą budowy od początku była firma Termochem, która wraz z dwoma innymi przedsiębiorstwami tworzyła konsorcjum. Wkrótce na placu budowy została tylko firma z Puław, którą ostatecznie również zwolniono ze względu na opóźnienia.
Miasto naliczyło firmie karę umowną i próbowało uzyskać 24,6 mln zł przed Sądem Arbitrażowym, firma odpowiedziała kontrpozwem i wygrała. Miasto do 11 lipca musi znaleźć 24 mln złotych, bo od wyroku sądu arbitrażowego nie przysługuje odwołanie. Spór z Termochemem to nie jedyne kłopoty związane z budową aquaparku. CZYTAJ WIĘCEJ.
Proces przed Sądem Arbitrażowym trwał ponad rok. Jak podawało Radio Gdańsk, sąd uznał roszczenia miasta na 1,2 mln zł, a Termochemu na 24 mln zł.
Zgodnie z wyrokiem Sądu Arbitrażowego w Warszawie Słupsk miał w ciągu 30 dni wpłacić 24 mln na rzecz Termochemu, wyrzuconego z placu budowy wykonawcy aquaparku.
Teraz magistrat ogłosił, że udało się na razie wstrzymać nakaz zapłaty.
- Złożyliśmy skargę na wyrok Sądu Arbitrażowego oraz wniosek o wstrzymanie wykonania tego wyroku. We wtorek dowiedzieliśmy się, że wniosek rozpatrzono pozytywnie. Sąd uznał nasze uzasadnienie - informuje Szymon Koterba, prawnik, pełnomocnik Urzędu Miasta w Słupsku.
Prezydent Słupska w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk przyznał, że odetchnął z ulgą. - To dla nas bardzo ważna informacja, daje nam oddech. Cieszę się, że sąd podzielił nasze argumenty i wstrzymał wykonanie wyroku w całości - powiedział.
"Udało się powstrzymać katastrofę"
Decyzja nie jeszcze jeszcze prawomocna, ale to i tak szansa dla zadłużonego miasta, które walczy o przetrwanie. Termochem może się odwołać od tej decyzji w ciągu 7 dni od daty doręczenia.
- Mamy nadzieję, że sąd nie zmieni stanowiska w tej sprawie. Tłumaczyliśmy, że taka nagła egzekucja miałaby poważne skutki dla miasta. Poza tym, gdybyśmy wpłacili te środki to później, gdyby udało się jednak uchylić wyrok Sądu Arbitrażowego, mielibyśmy małe szanse na ich odzyskanie. Pamiętajmy, że wykonawcą jest komercyjna firma - tłumaczy Koterba.
Termochem może się odwołać
Jeśli postanowienie Sądu Okręgowego się uprawomocni, będzie oznaczać to, że Słupsk nie musi płacić Termochemowi do czasu zakończenia postępowania dotyczącego skargi na wyrok Sądu Arbitrażowego. To jeszcze się nie rozpoczęło.
- Co prawda nie powstrzymuje to naliczania ewentualnych odsetek, ale daje nam możliwość szukania dodatkowych środków. Udało się zatrzymać katastrofę, która nam groziła. Teraz będziemy walczyć o to, aby ten wyrok został całkowicie zniesiony - podkreśla Koterba.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze